Mój syn zamierzał się ożenić. Przedstawił mi swoją dziewczynę. Spodobała mi się, siedziała tam, uśmiechała się słodko, była spokojna. Zrobiła na mnie dobre wrażenie. Wtedy syn powiedział, żebym zameldował jego dziewczynę w naszym mieszkaniu do czasu ślubu. Zgodziłem się. Stanęliśmy w kolejce do rejestracji mojej przyszłej synowej. Kobieta, która mnie rejestrowała, powiedziała, żebym się dobrze zastanowiła, bo zna takie dziewczyny. Widzi je na wylot i jest pewna, że młode kobiety wyjdą za mąż, a moja synowa nie będzie chciała zostać wypisana. Oczywiście mój syn i synowa usłyszeli to wszystko i byli bardzo oburzeni.
Byłam jednak zdeterminowana i udało nam się je zarejestrować. Szczerze mówiąc, nie spałam całą noc, myśląc o tym, czy postępuję słusznie; to było tak, jakbym miała przeczucie. A słowa tej kobiety nie dawały mi spokoju. Cóż, zarejestrowaliśmy ich, pobrali się. Na początku wszystko było w porządku, żyli spokojnie, bez skandali. Zaszła w ciążę i urodziła syna. Po urodzeniu dziecka synowa bardzo się zmieniła, zaczęła urządzać awantury, wyszła za mąż za mojego męża i za mnie. Zgodnie z przewidywaniami kobiety, nowożeńcy wkrótce postanowili się rozwieść.
Na początku nie powiedziałem mojej byłej synowej, że musi się wyprowadzić z mojego mieszkania. Ale potem pomyślałem, że należałoby jej powiedzieć. Była bardzo oburzona, powiedziała, że nie zamierza tego zrobić i podała mnie do sądu. Mieliśmy długi proces, który oczywiście wygrałem, a ona musiała wymeldować się z mojego mieszkania.
Zabawne jest to, że kiedy ponownie poszedłem do biura paszportowego, pamiętała mnie i powiedziała, że czekała na mnie, nawet trochę wcześniej. Powiedziała mi, że jest wiele takich przypadków i dlatego ostrzegła mnie, żebym nie meldowała synowej w moim mieszkaniu. Oczywiście nie wszystkie synowe są takie, chyba po prostu miałam pecha.