Mój ojciec zostawił moją matkę i mnie, kiedy byłem bardzo mały. Moja matka i ja przeprowadziliśmy się do Polski. Moja matka zakochała się w mężczyźnie, wysłała mnie do domu dziadka, a sama została ze swoim nowym ukochanym, obiecując, że co miesiąc będzie nam wysyłać pieniądze.
Więź z matką (nawet finansowa) została całkowicie zerwana 8-9 miesięcy po mojej wyprowadzce. Mój dziadek i ja zostaliśmy sami. Kiedy moja mama zniknęła z naszego życia, zdałem sobie sprawę, że muszę zadbać o siebie i dziadka. Razem z dziadkiem odkryliśmy we mnie talent i ukrytą pasję: języki! Wstąpiłem do szkoły filologicznej, a następnie zostałem tłumaczem.
Mój dziadek mawiał, że z moją znajomością języków nigdy się nie zgubię. Doskonale znałem angielski, a dziadek kupował mi książki i słowniki do niemieckiego. W wieku 26 lat byłem najlepszym tłumaczem w naszym mieście. Wkrótce potem zostałam zatrudniona przez firmę do tłumaczenia symultanicznego podczas różnych negocjacji.
Podczas tych negocjacji poznałam mojego przyszłego męża. Był Anglikiem, który przyjechał na Ukrainę do pracy, a po dwóch latach związku oświadczył mi się i przeprowadziliśmy się do niego, a ja zaczęłam czerpać korzyści z lat pracy i wysiłku. Oczywiście trudno było opuścić moją ojczyznę, ale odwiedzaliśmy mojego dziadka w każde wakacje.
On i mój mąż nie rozumieli się nawzajem, ale aktywnie komunikowali się w swoim własnym języku migowym. Wszystko nie mogło być tak idealne.
Niedługo potem otrzymałem telefon od mojej matki. Najwyraźniej rozpoznała mój numer po dziadku, ale rozumiem to. Moja mama zjadłaby z niego duszę. W każdym razie, sprawy pogorszyły się dla mojej mamy w Polsce, więc postanowiła dowiedzieć się, jak sobie radzę, a kiedy dowiedziała się, że jestem żoną Anglika, pomyślała, że bardzo korzystne byłoby dla niej ponowne nawiązanie ze mną kontaktu.
Kiedy moja matka powiedziała: “Masz szczęście, że masz dobrego mężczyznę”, pożegnałam się, rozłączyłam i dodałam jej numer do mojej czarnej listy. “Szczęście”… to chyba nazywa się inaczej: ciężka praca, praca nad sobą, dyscyplina… prawda?