– Nie wiem, dlaczego Paulina urodziła dziecko, skoro myśli tylko o karierze i swoim wyglądzie – skarży się Urszula Wasilewska.
Syn kobiety ma 35 lat i jest odnoszącym sukcesy dyrektorem w prestiżowej firmie, ale jego żona Paulina wspięła się dużo wyżej po szczeblach kariery. Chociaż jest starsza od niego o 10 lat, nie miała wcześniej “czasu” na dziecko, w ogóle macierzyństwo nie było wśród jej planów.
Paulina próbowała wszystkim udowodnić, że jest naprawdę dobra w tym co robi, dlatego nie chciała tracić czasu na dziecko, który z powodzeniem mogła przeznaczyć na budowanie swojej dalszej kariery. Małżonkowie oczywiście pomagali sobie nawzajem, ale rzadko widywali się w domu – każdy z nich był zajęty swoją pracą. Kupili mieszkanie, dwa samochody, kilka domków letniskowych w różnych częściach kraju, ale w ich domu nie było szczęścia…
Urszula była już praktycznie pewna, że już nigdy nie będzie miała wnuków. Była przyzwyczajona do tego, że w domu syna obiady gotuje gosposia, a większe przyjęcia wyprawiane są w drogich restauracjach. Mimo tego było jej żal syna, bo nie miał najważniejszego – szczęścia rodzinnego.
Nagle wszystkich zaskoczyła wiadomość, że Paulina jest w ciąży. Była już przecież po 40-stce i miała urodzić dziecko! Kobieta natychmiast ostrzegła wszystkich mówiąc, że nie zamierza być kurą domową i już zaczyna się rozglądać za dobrą nianią.
– Synowa aż do porodu chodziła do pracy. Na jednym ze spotkań zarządu firmy odeszły jej wody i dopiero wtedy pozwoliła sobie na opuszczenie biura. W szpitalu nie rozstawała się z telefonem, dlatego myślałam, że gdy tylko ją z niego wypiszą, to praktycznie pierwsze swoje kroki skieruje od razu do biura – opowiada świeżo upieczona babcia.
Jednak było zupełnie inaczej i przez burzę hormonów Paulina wręcz trzęsła się nad synem – bała się nawet spać przez pierwsze noce, aby nie przegapić momentu, w którym dziecko się obudzi. Potem uspokoiła się i weszła w zwykły rytm. Robiła przy dziecku wszystko sama: sama do niego wstawała, karmiła je i nie pozwalała go nikomu innemu nawet dotykać.
Kiedy Sylwia przestała karmić, natychmiast poruszyła kwestię powrotu do pracy. Mówiła, że niby jej zastępca nie radzi sobie z obowiązkami zawodowymi, a firma jak tak dalej pójdzie po prostu upadnie. Długo szukała opiekunki dla syna, ponieważ nie mogła w pełni zaufać nieznajomej osobie. W końcu zaproponowała teściowej, aby opiekowała się dzieckiem za pieniądze, a ta zgodziła się.
Urszula została nianią swojego 9-miesięcznego wnuka. Pierwszy miesiąc był spokojny – Paulinie wszystko pasowało, babcia chłopca też nie miała na co narzekać.
– W weekendy odpoczywałam, bo to oni opiekowali się wtedy wnukiem. Tylko czasami synowa dzwoniła i prosiła mnie o pomoc, jeśli coś jej akurat wypadło, albo pojawił się jakiś problem. Niestety później zwolniła także gosposię i poprosiła mnie o to, abym także sprzątała i gotowała, oczywiście również za opłatą. Niestety przy małym dziecku trudno było mi poradzić sobie ze wszystkimi obowiązkami – mówi Urszula.
Pewnego dnia Paulina wróciła do domu na obiad i zobaczyła, że syn nie śpi w łóżeczku, ale w kojcu w kuchni. Teściowa w tym czasie myła lodówkę i specjalnie zostawiła chłopca tutaj, aby nie biegać cały czas do sypialni na drugie piętro.
– Nie poszłaś z nim na spacer? Dlaczego jest w kojcu, a nie w łóżeczku? – zapytała oburzona synowa.
– Tak śmierdzi z lodówki, że aż obrzydza jedzenie. Dziecko się wyśpi, a potem pójdziemy na spacer.
– Nie rozumiem, za co płacę tak ogromne pieniądze. Wymagam tylko, aby dziecko było dobrze nakarmione, zdrowe i zadbane, a lodówkę możesz umyć w innym czasie, najpierw zajmij się dzieckiem!
Następnego dnia w ich mieszkaniu ponownie pojawiła się gospodyni. Wtedy synowa zaczęła dokładnie kontrolować, czy teściowa przestrzega planu dnia i czy opiekuje się dzieckiem wystarczająco, czy może w jej opinii go zaniedbuje. Za każde kichnięcie czy zadrapanie na kolanie obrywało się Urszuli.
– Pewnie zatrudniła gosposię, żeby mnie szpiegować. Ustawiła też kamery w całym mieszkaniu. Już nawet bałam się iść do toalety, żeby nie uznała, że w tym czasie zaniedbuję wnuka! – skarży się emerytka.
Po kolejnych wyrzutach kobieta powiedziała, że rezygnuje z opieki nad dzieckiem – ma dość tego, że jest ciągle oceniana i się jej vbobrywa jak jakiejś uczennicy. Niech zatrudnią sobie opiekunkę i od niej wymagają. Wtedy Paulina zaczęła obwiniać o wszystko teściową i kierować pod jej adresem obraźliwe i paskudne słowa.
Od momentu, w którym Urszula zrezygnowała z opieki nad wnukiem, ani razu nie została wpuszczona do swojego wnuka. Niestety, po stronie Pauliny jest nawet syn Urszuli, który również obwinia matkę.
– Nie jestem robotem! Żal mi zarówno syna, jak i wnuka, ale nie zamierzam ustępować synowej – komentuje kobieta.
Nianie zmieniają się jak rękawiczki, ponieważ żadna z nich nie jest w stanie wytrzymać takiego okrutnego traktowania. Gdyby synowa przeprosiła teściową, może ta zmieniłaby decyzję, ale teraz na pewno nie ma takiej możliwości