Kiedy mój starszy brat skończył studia, natychmiast dostał pracę w Warszawie.
Ja natomiast postanowiłam zostać w wiosce z rodzicami. Jakiś czas później wyjechałam na studia do innego miasta, ale po ich zakończeniu wróciłam do domu. Wyszłam za mąż, zamieszkałam z mężem u mamy i taty, a potem zamieszkała z nami moja córka.
Ogólnie rzecz biorąc, wszyscy przyzwyczailiśmy się do wspólnego życia w umiarkowanym dobrobycie. Wszystko było w porządku, nie mieliśmy żadnych problemów i każdy żył w zgodzie.
Jedynie mój brat był daleko i za nim tęskniliśmy.
Chociaż Miłoszowi wszystko szło dobrze, był bardzo inteligentny, entuzjastyczny i dobrze zarabiał, w jego życiu osobistym nic się nie układało. Wynajmował mieszkanie w stolicy i pracował w dobrej firmie.
Jednak nie tylko samą pracą człowiek żyje i mężczyzna próbował się ustatkować, ale miał pecha, jeśli chodzi o poważne relacje. Miłosz przez długi czas spotykał się z kobietą, która miała syna z poprzedniego małżeństwa, a potem zostawiła mojego brata.
Moja matka widziała, jak żył mój brat. Oczywiście, współczuła mu, ale jedyną rzeczą, która ją pocieszała, było to, że był bardzo niezależny i zarabiał dobre pieniądze. Dzięki temu zawsze byłby w stanie o siebie zadbać.
Ze mną było inaczej. Później zostałam matką po raz drugi, a potem po raz trzeci i wszyscy byliśmy szczęśliwi, że mamy dzieci, ale nie mogliśmy wyjść z naszego raczej biednego życia. Chociaż mój mąż dużo pracował, nie żyło nam się zbyt dobrze, byliśmy zwykłą wiejską rodziną z niewielkimi dochodami.
Moja mama i tata bardzo nam pomagali, nawet kiedy byli na emeryturze, dawali nam trochę grosza. Miłosz nie przyjeżdżał do nas często, ale kiedy przyjeżdżał, przywoził rodzicom mnóstwo prezentów, kupował tacie ubrania, a mamie jej ulubione ciasto – wuzetkę.
Ale pewnego razu, kiedy mój brat przyjechał do nas w Wielkanoc, moja mama powiedziała, że ona i mój ojciec zamierzają przekazać mi swój dom.
Powiedzieli, że mam troje dzieci, nie mamy gdzie mieszkać, a ja mieszkam blisko rodziców i było jasne, że zajmę się naszymi rodzicami na starość. Mama i tata powiedzieli, że nie martwią się o Miłosza, ponieważ ma świetną pracę w stolicy, dobrze zarabia i dobrze mu się żyje.
I tak nie potrzebuje ich domu, bo nigdy nie będzie mieszkał na wsi, szczerze mówiąc, mój brat sam ciągle nam powtarzał, że nie wróci na wieś. Myślałam, że mama ma rację – to była słuszna decyzja, bo brat nie będzie siedział obok nich na starość.
Ale Miłosz był wtedy bardzo obrażony, chociaż tego nie okazywał. Od tamtej pory mój brat przyjeżdża coraz rzadziej. Mimo to wysyłał prezenty mamie i tacie, ponieważ nasi przyjaciele mieszkali w stolicy i często odwiedzali rodzinę.
Powiedzieli mi, że mój brat był bardzo obrażony na rodziców, że ich decyzja była dla niego nieprzyjemna i że uważał, że w ten sposób zdystansowali się od niego, jakby nie był ich dzieckiem. Miłosz wyjaśnił, że problem nie tkwi w domu, ale w tym, że jego najbliżsi zdecydowali, że mają prawo nic mu nie dawać, żeby sam sobie radził.
Było mi trochę żal brata, ale nie mieliśmy gdzie mieszkać, a ja bardzo chciałam mieć dom po mamie, więc nigdy nie rozmawiałam z bratem o tym, że mama dała mi dom. Myślałam, że jeśli będzie milczał, to dobrze. Zapomni o wszystkim i wszystko będzie jak dawniej.
Ale z czasem mój brat po prostu odsunął się od nas z urazą. Potem Miłosz wyjechał do Stanów Zjednoczonych, został tam wysłany w związku z pracą. Ożenił się tam z kobietą i żyje im się bardzo dobrze. Mój brat jest tam od siedmiu lat i nie zamierza wracać.
Opiekowałam się rodzicami, a kiedy mama nas opuszczała, poprosiła mnie, żebym oddała bratu część domu. Przez długi czas czuła wielki ciężar w sercu wobec niego, ale było już za późno, żeby cokolwiek zmienić. Trzymała się resztkami sił, kiedy zadzwoniłam do brata.
Kiedy się o tym dowiedział, wziął pierwszy samolot do Polski, ale nie zdążył pożegnać się z mamą, już jej nie było. Miłosz widział, jak żyłam, bo od tamtej pory nic się nie zmieniło.
Brat pomógł mi pożegnać się z mamą, a potem położył na stole 1000 dolarów, mówiąc, że to na pomnik dla mamy, bo on już nie przyjedzie do wioski. Mężczyzna wyjechał, a ja nigdy nie odważyłam się porozmawiać z nim o domu.
On jest bogatym człowiekiem. Po co mu teraz ten dom, skoro nie zamierza tu nawet mieszkać? To oczywiste, że mieszkanie powinno być moje. Mimo to, od kilku dni nie mogę znaleźć spokoju, a dzisiaj śniła mi się moja mama. Chodziła przygnębiona i pytała mnie o Miłosza.
Nie wiem, co robić. Powinnam po prostu skontaktować się z bratem i dać mu część domu czy zatrzymać wszystko dla siebie?
Wiele osób dzieli się z nami swoimi historiami, aby dowiedzieć się, co inni o tym myślą. Jeśli masz swoją opinię lub sugestię dotyczącą tej historii, proszę napisz ją w komentarzach na Facebooku.