“Mój chłopak potraktował mnie jak pierwszą lepszą! Postanowiłam odwdzięczyć się mu tym samym…”

“Z Michałem byłam już ponad dwa lata. Myślałam, że mu na mnie zależy, a on pewnego dnia oświadczył, że musimy się rozstać. Poczułam się jak zużyta rzecz, której można się tak po prostu pozbyć! Czara goryczy przelała się, gdy zaledwie parę dni później zobaczyłam go z inną dziewczyną. Wtedy obiecałam sobie, że słono za to zapłaci…” Julka, 24 lata

 Jesteś w domu? Musimy się spotkać. Zaraz u ciebie będę – Michał rozłączył się, nie czekając na odpowiedź.
Przyszedł jakieś piętnaście minut później. Zaczął nieśmiało:
– Słuchaj, ja tylko na chwilę. Wyciągał z plecaka moje rzeczy: książki, szalik, który zostawiłam u niego parę miesięcy temu, szczoteczkę do zębów.
– Co to ma znaczyć? – zapytałam, choć bałam się odpowiedzi.
– Nie układa się nam ostatnio, będzie lepiej, jak się rozstaniemy – jego twarz nie wyrażała żadnych emocji. – Tak się czasem ludziom w życiu pogmatwa… Poczułam, jak miękną mi kolana.
– Wyjdź! Nie chciałam by widział, jak płaczę. A płakałam długo…

Zrozumiałam, że nigdy mnie nie kochał

„Czasem tak się w życiu pogmatwa”, przypomniałam sobie jego słowa. To wszystko. Dwa lata mojego życia! Jasne! Pogmatwało się! Nie wiem tylko, komu?! Chyba nie Michałowi. Kilka dni później zobaczyłam go z jakąś długowłosą i długonogą ślicznotką. Przez całe swoje życie nie powiedziałam chyba tylu przekleństw, co wówczas. Nie pomagało. I wtedy mnie olśniło.
– Jeszcze mnie popamięta!
Żeby zrealizować mój plan, musiałam poczekać dwa miesiące. Mój gniew nie słabł ani trochę. Tym bardziej, że Michał wcale nie ukrywał tego, że jest zakochany. Widywałam go prawie codziennie w towarzystwie blondwłosej lali. Zachodziłam w głowę, jak to się stało, że nagle koszykówka, kino i koledzy przestały być dla niego takie ważne? Bardzo dobrze rozumiałam, że można przestać kogoś kochać. Ale nie pojmowałam, jak można kogoś nie kochać, a mimo to być z nim, nie zważając na jego uczucia. Bo kim w końcu byłam dla Michała przez te dwa lata? Panienką, z którą można się czasem przespać? Szkoda, że dopiero teraz to do mnie dotarło…

Przyszła chwila, by… odwdzięczyć się pięknym za nadobne

Czekałam bardzo cierpliwie. Gdy usłyszałam od znajomych, że Michał zamierza się ożenić, uznałam, że to najwłaściwszy moment.
 Jesteś w domu? Musimy się spotkać. Zaraz u ciebie będę – powiedziałam i rozłączyłam się, nie czekając na jego odpowiedź. Miałam nadzieję, że poczuje się tak zaniepokojony jak ja wtedy, kiedy przyszedł mi wyznać, że „mu się trochę pogmatwało w życiu”.
– Coś się stało? – zapytał, zanim zdążyłam wejść do mieszkania.
 Jestem w ciąży. To już trzeci miesiąc – powiedziałam.
– O cholera! – westchnął. – Co chcesz zrobić? – patrzył na mnie z ogromnym wyrzutem, ale wyglądał na przerażonego. Poszło łatwiej, niż się spodziewałam. Myślałam, że padnie pytanie typu: „Czy to na pewno moje?”, a ten od razu się złamał.
– Chcę urodzić – uśmiechnęłam się niewinnie. – W końcu jestem dorosła i powinnam brać odpowiedzialność za swoje czyny.
– Słuchaj, Julka! – Michał już uśmiechał się od ucha do ucha. Szybko odzyskał rezon. Jak zwykle.
– Napijesz się czegoś?
Uśmiechnęłam się blado. – Może mleka? – wymownie złapałam się za brzuch. – Wiesz, jakoś kiepsko się czuję… Zgaga mnie męczy, ale to normalne…

Michał złożył mi propozycję, na którą tylko czekałam

Chwilę później siedzieliśmy przy stole jak najlepsi przyjaciele.
– Ja za dwa miesiące żenię się z Jolą – Michał wdzięczył się jak panienka. – I… wolałbym, żeby się o niczym nie dowiedziała… Pomyślałem sobie, że może… Milczałam, przyglądając mu się uważnie. Nie zamierzałam mu niczego ułatwiać.
– Chciałbym, żebyś usunęła tę ciążę… – wydukał w końcu. Wiedziałam, że padnie taka propozycja, ale udawałam zdumioną, zaskoczoną i oburzoną.
– Ależ Michał! To przecież… – szukałam właściwego słowa. – Niemoralne… I nielegalne! I… ja nie wiem, czy jestem w stanie podjąć taką decyzję…
– Julka! Pomyśl o swojej przyszłości! Jeszcze nawet nie skończyłaś studiów, całe życie przed tobą, a ty chcesz rodzić dziecko? Żebyśmy jeszcze byli razem! – teraz to on był zdumiony. – Chcesz być samotną matką?! Z dzieckiem na karku już nigdy sobie nikogo nie znajdziesz! Każde jego słowo utwierdzało mnie w przekonaniu, że robię dobrze. Momentalnie pozbyłam się wyrzutów sumienia. Przecież ten facet nie myślał nawet przez chwilę ani o dziecku, ani o moich uczuciach. Rozpatrywał moją ciążę jedynie w kategoriach ekonomiczno-społecznych.
– Nie wiem… sama nie wiem… Ale jak… usunąć? – udawałam, że słowo „usunąć” z trudem przechodzi mi przez gardło. – To przecież nielegalne!
– Eee tam nielegalne… Znajdziemy klinikę za granicą! Ja już wszystko załatwię… Wolisz Czechy czy Holandię? – dyskretnie spojrzał na zegarek. – Zadzwonię do ciebie jutro. Może być?

Byłam tak wściekła, że aż zrobiło mi się gorąco

Jak mogłam być tak głupia i zadawać się z tym pajacem przez dwa lata? Jak mogłam nie widzieć, że to wyrachowany egoista? Nawet się nie zająknął, nawet nie miał wyrzutów sumienia. Sprawę zabicia naszego dziecka potraktował jak kolejną sprawę, którą trzeba załatwić. Raz, dwa i po kłopocie. Wszystko poszło o wiele łatwiej, niż się spodziewałam, ale nie czułam nawet cienia satysfakcji. Tylko rozgoryczenie.
Michał zatelefonował nazajutrz.
– Słuchaj, załatwiłem dla ciebie bilet do Amsterdamu. Pójdziesz do prywatnego lekarza, dam ci adres. O wszystkim już wie. Możesz z nim rozmawiać po angielsku, poradzisz sobie na pewno. Po zabiegu będziesz musiała zostać w szpitalu najwyżej jeden dzień – Michał relacjonował beznamiętnie. – Jeśli po powrocie będziesz miała jakieś kłopoty, pójdziemy do lekarza na miejscu. W razie czego ci pomoże i to w bardzo dyskretny sposób… –
Ale ja nie mam pieniędzy? – przerwałam kłopotliwą ciszę.
Zaśmiał się z przekąsem. – Dam ci kasę, spokojna głowa. Już wyciągnąłem z konta moje oszczędności, jak tylko kupię euro, podrzucę ci je.
Michał chyba rzeczywiście bał się, że utraci długonogą piękność, bo pojawił się u mnie, zgodnie z umową, następnego dnia rano. Wręczył mi gruby plik banknotów.
– Nie musisz liczyć… Na pewno wystarczy… No to na razie! Zaskoczył mnie po raz kolejny. Nie spodziewałam się wprawdzie czułego pożegnania i słów otuchy, ale żeby kwitować całą sprawę krótkim „na razie”? W końcu, do cholery, nie jechałam ponad tysiąc kilometrów do wesołego miasteczka, ale żeby usunąć ciążę…

Amsterdam na otarcie łez…

Nie, nie miałam wyrzutów sumienia. Zadzwoniłam do biura podróży.
– Czy są jeszcze wolne miejsca w autobusie do Amsterdamu? Były. Zarezerwowałam… dwa. Potem najprzyjemniejsza część programu: telefon do Baśki.
– Mam dla ciebie propozycję nie do odrzucenia… Lubisz van Gogha? – zapytałam radośnie.
– Lubię – Baśka była najwyraźniej zdumiona.
– A lubisz rowery i kanały? – Lubię… Julka, czy ty się dobrze czujesz? – zaniepokoiła się.
– Doskonale, właściwie to nawet nie pamiętam, kiedy czułam się lepiej! – śmiałam się. – Właśnie wygrałam wycieczkę do Amsterdamu, pojedziesz ze mną? Pojechała. Bawiłyśmy się naprawdę setnie. Jadałyśmy w doskonałych restauracjach, mieszkałyśmy w eleganckim hotelu w centrum, zwiedzałyśmy muzea i cieszyłyśmy się życiem. W końcu miałyśmy na to trochę  pieniędzy…

Related Posts

Leave a Reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *