Trzy lata temu wróciłam z Włoch jako wdowa. Wyszłam tam za mąż, wiodłam niesamowite życie z moim przybranym mężem Mario, a potem wróciłam. Oczywiście nie wróciłam z pustymi rękami. Pewnego dnia od niechcenia wspomniałam siostrze o moim znacznym majątku, który zgromadziłam przez lata we Włoszech.
Bycie żoną Mario przez prawie półtorej dekady było wspaniałą przygodą. Pomimo sprzeciwu mojej rodziny wobec naszej różnicy wieku, nigdy nie żałowałam decyzji o poślubieniu go. Był opiekuńczy, łagodny i mimo że nasze kultury bardzo się różniły, udało nam się pokonać tę przepaść.
Czasami dochodziło do kłótni, a nasze naczynia stawały się pociskami, ale to z kolei służyło wzmocnieniu naszej więzi. Kiedy Mario zmarł trzy lata temu, odziedziczyłem jego majątek jako jedyny krewny. Niektórzy mogą uważać mnie za szczęściarę, ale ja oddałabym wszystko, by odzyskać męża.
Zdecydowałam się opuścić Włochy i wróciłam do Ukrainy, mojej ojczyzny, aby być bliżej rodziny. Okresowo wracam do Włoch w interesach, a nawet zostaję tam na kilka miesięcy, ale nic nie może się równać z Kijowem, moim rodzinnym miastem. Kiedyś, w chwili szczerości, powiedziałem mojej siostrze o mojej sytuacji finansowej.
To najbliższa mi osoba, biorąc pod uwagę, że nie mam dzieci. Niedługo potem ona i jej mąż przyjechali w odwiedziny i poprosili o dużą pożyczkę na zakup mieszkania dla mojego siostrzeńca.
Ich argumentacja była prosta – ja miałem pieniądze, a oni ich potrzebowali. Byłem zszokowany nie tyle ich prośbą, co tonem głosu, który był pełen pogardy i zazdrości.
Myślałem o pomocy siostrzeńcowi, ale to była bardzo duża suma pieniędzy. Jestem w trudnej sytuacji i nie wiem, jak utrzymać relacje z siostrą i jednocześnie zadbać o własne interesy. Mam 46 lat, nie mogę już mieć dzieci i muszę podjąć właściwą decyzję.
Czy powinienem pomóc mojemu siostrzeńcowi i zaryzykować zrujnowanie swojej przyszłości? Co byś zrobił na moim miejscu?