W nagrodę lekarz zamienił dzieci w szpitalu położniczym. W rezultacie Sonya założyła szczęśliwą rodzinę.

Sonya nie mogła przyzwyczaić się do myśli, że jej babcia odeszła. Rodzice dziewczynki rozwiedli się. Jej ojciec przeprowadził się do innego miasta, a ona nigdy go nie widziała. Jej matkę zabrała choroba, a dziewczynka miała tylko babcię, która się nią opiekowała. Sonya przychodziła do mieszkania babci codziennie po jej śmierci. Przeglądała jej rzeczy i stare zdjęcia.

Pewnego dnia natknęła się na list, który był przeznaczony dla niej. „Droga wnuczko, przykro mi z powodu tego, co się stało, ale musisz poznać prawdę. Twoja matka, Lena, nie jest tak naprawdę twoją krewną, podobnie jak ja. Kiedy moja córka urodziła, dziecko zmarło trzy dni później. Lena nie mogła przyjść przez długi czas, a potem lekarz zaproponował, że kupi dla nas dziecko. Na sąsiednim oddziale była wielodzietna matka, która miała śliczną córeczkę. Daliśmy wszystkie pieniądze, jakie mieliśmy, żeby cię odkupić.
Likar podmienił dzieci. Nie wiem, jak twoja matka na to zareagowała, bo my uciekaliśmy. Lena dokładnie przez rok nie mogła się uspokoić, była roztrzęsiona. Myślała, że przyjedzie policja i nam ciebie zabierze. Niestety, nie znalazła szczęścia. Mąż Vasyi nie mógł przyzwyczaić się do tego, że kupili dziecko. Zapił się na śmierć, a Elena ciężko zachorowała.

Przejąłem twoje wychowanie. Kochałam cię jak własną, ale wstydzę się ciebie. Jeśli chcesz, możesz znaleźć własną rodzinę, myślę, że ucieszą się na twój widok. Masz trzech braci i dwie siostry”, napisała jej babcia. Sonya przeczytała list po raz dziesiąty, kiedy jej mąż wrócił z pracy. Opowiedziała mu o wszystkim, pokazała na mapie adres, pod którym mieszkała jej rodzina. Sonya czuła, że teraz nie będzie sama. Jej matka przytuli ją i da jej miłość, na którą zasługuje.

Sonya i jej mąż Valera pojechali do małego miasteczka, które przywitało ich gwałtowną burzą. Dotarli do domu, w którym mieli mieszkać prawdziwi rodzice dziewczynki. Kiedy stali przed budynkiem, Valera nie mogła zrozumieć, jak pięcioro dzieci i ich rodzice mogli tam mieszkać. Nie był to dom z apartamentami, ale mieszkanie komunalne.

Valera postanowił zapytać konsjerża o rodziców żony. -“Tak, znam ich. Trzymaj się od nich z daleka, zawsze gadają i przeszkadzają normalnym ludziom” – powiedziała nieszczęśliwie starsza pani. Czy oni też piją z rodzicami?” Sonya zapytała podekscytowana. -Nie, zostały zabrane do sierocińca. Tam przynajmniej będą nakarmione i ubrane” – westchnęła konsjerżka. Sonya i Valera nie chciały wejść do środka, więc poszły do domu. Przez całą drogę do domu Sonya dziękowała babci i matce Leny za to, że zabrały ją do prawdziwego domu dziecka.

Related Posts

Leave a Reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *