Piszę, żeby się poskarżyć. Jestem w trudnej sytuacji i nie wiem jak się zachować. Mój mąż pochodzi z wielodzietnej rodziny. Jest najstarszy.
Ma dwóch braci i młodszą siostrę. Moja teściowa tak bardzo chciała mieć dziewczynkę, że nie przestała, dopóki jej nie dostała. Kiedy wyszłam za Wiktora, pomyślałam, że najstarszy brat z dużej rodziny jest szczególnie odpowiedzialny i będzie najbardziej gotowy i rozumiejący, czym jest rodzina. I miałam rację, z wyjątkiem jednej rzeczy. Cała rodzina kocha młodszą siostrę do szaleństwa.
Moja teściowa nauczyła wszystkich swoich synów, że szczęście i dobre samopoczucie Lisy jest głównym zadaniem wszystkich członków rodziny. Kiedy się ożeniłem, Lisa miała 10 lat i ta opieka wyglądała bardzo wzruszająco. Ale po 5 latach zaczęły się poważne problemy, które wpłynęły na naszą rodzinę. Dziewczyna kategorycznie nie chciała się uczyć, ciągle angażowała się w niewłaściwe towarzystwo i zawsze znajdowała się w sytuacji, z której trzeba było ją ratować.
I bez wyrzutów sumienia dzwoniła do jednego ze swoich braci i żądała, aby ją pilnie uratowali. Oczywiście najstarszy brat był pierwszy na liście. I tak o północy mój mąż wstawał na pierwsze zawołanie i jechał ją ratować. Myślałam wtedy, że wszystko będzie dobrze, że dorośnie, opamięta się i wszystko będzie dobrze. Ale tak się nie stało!
Wkrótce Lisa miała wyjść za mąż, a jej bracia musieli zapłacić za wesele – teściowa nie miała takich pieniędzy. A najstarszy brat był oczywiście winien najwięcej.
W porządku. Wyszła za jakiegoś biedaka. Jej teściowa ma trzypokojowe mieszkanie i na początku próbowali z nią mieszkać. Ale Lisa nie dogadywała się z matką, więc przeprowadzili się do wynajętego mieszkania. Potem dziecko, potem kolejne, potem nowy mąż i znowu dwoje dzieci.
Wychowana w przekonaniu, że każdy jest jej coś winien, uważa również, że każdy jest coś winien jej dzieciom. Kiedy jedziemy do mojej teściowej na rodzinne wakacje, kupuję moim siostrzeńcom prezenty i słodycze, a ona przynajmniej raz kupuje coś mojemu dziecku. To dobrze
. A ostatnio on i jego matka wpadli na pomysł, żeby rodzice zamieszkali z najstarszym synem – tak trzeba – a mieszkanie oddali najmłodszemu dziecku, Lisie. A najgorsze jest to, że mojemu mężowi to nie przeszkadza.
My też mamy trzypokojowe mieszkanie i jedno dziecko. To mieszkanie zostało nam podarowane przez moich rodziców, ale moja teściowa uważa, że mój syn jest jego prawowitym właścicielem po 20 latach małżeństwa ze mną. Jeden pokój jest nasz, a drugi jego. Tak, mój syn wkrótce wyjedzie na studia, ale wróci! I dokąd pójdzie?
Do pokoju dziadków? Już mi nadszarpnęli nerwy swoją biedną Lisą. Bardzo kocham mojego męża, nie chcę się z nim rozwodzić, ale nie chcę też mieszkać z teściami. Nie wiem, co robić!