Brat mojej mamy, wujek Stepan, od wielu lat jest bez żony.
Moja ciocia Yaryna była dobrą osobą, ale niestety zmarła przedwcześnie. Latem przywiózł do domu swoją synową i powiedział, że będą mieli wesele. Mój wujek był już na emeryturze i nie miał żadnych oszczędności. Krótko mówiąc, nie był gotowy, aby jego syn się ożenił.
Brat mojej mamy jest bardzo życzliwym człowiekiem i czuł się nieswojo, że nie może nic dać swojemu synowi. Postanowił więc, że zarejestruje dom na nazwisko syna, sporządzi akt darowizny i to będzie prezent. Żeby młodzi mogli spokojnie mieszkać, robić remonty i wiedzieć, że to jest ich podwórko.
Razem z mamą długo namawiałyśmy brata, żeby tego nie robił, bo ma już jednego syna i wszystko, co ma wujek Stepan, zostanie po jego śmierci synowi.
Mama powiedziała, że pożyczy mu pieniądze, które on przeznaczy na wesele i będzie spłacał w ratach, kiedy tylko będzie mógł. Ale wiadomo, nie jest łatwo przekonać starszego człowieka, zwłaszcza jeśli chodzi o dzieci. Następnego dnia poszedł do notariusza.
Godzinę później wrócił, a po drodze odwiedził swoją matkę. Zacząłem ją prosić o pożyczenie pieniędzy, ale zmienił zdanie.
Okazało się, że notariusz zapytał staruszka, czy ma na podwórku stodołę lub garaż. Jeśli tak, to poprosił go, żeby zrobił tam okno, póki jeszcze może, bo może się okazać, że tam spędzi starość.
Mama i ja byłyśmy bardzo zdziwione, że nieznajomy tak szybko przekonał jej brata, a on wcale nie chciał nas słuchać. Mama pożyczyła bratu pieniądze, tak jak obiecała. Wierzymy, że będzie im się dobrze żyło z synem i synową w jednym domu, ale mama będzie teraz spokojna o brata, że na starość będzie miał własny dom.