Mam 51 lat i niedawno rozwiodłem się z moją ponad 30-letnią żoną. Chodzi o to, że poznałem młodą dziewczynę i zakochałem się w niej po uszy. W pewnym momencie życie rodzinne stało się dla mnie nie do zniesienia.
Moja żona piła od rana do wieczora, dzieci krzyczały i płakały. Po prostu nie dało się spać. Nie mówię nawet o innych związkach. Julia była moim zbawieniem. Często powtarzała, jak bardzo mnie kocha i docenia. Chcę zauważyć, że słyszenie takich słów jest bardzo przyjemne dla każdego mężczyzny. Nie mogłem się więc powstrzymać przed podjęciem ostatecznej decyzji o opuszczeniu rodziny i założeniu nowej.
Oczywiście moja żona płakała, a ja byłem przerażony, ale po prostu nie widziałem innego wyjścia. Rozwód trwał miesiąc, a gdy tylko się skończył, pobraliśmy się z Julią. Okazała się dość rozpieszczona, ale prowadziła świetne gospodarstwo domowe. A jej gotowanie to była bajka.
Dla mnie była jak dziecko – cała moja uwaga była związana tylko z nią. Ale mijały tygodnie i miesiące, a mnie znów było coraz trudniej. Z gospodyni zmieniła się w obojętną osobę: jej ubrania leżały na podłodze, barszcz w garnku przestał mi smakować… Szybko zdałam sobie sprawę, jaki błąd popełniłam.
Zamiast próbować ratować rodzinę, którą opiekowałam się przez 30 lat, po prostu uciekłam, zamiast zająć się problemem. A rozwiązanie okazało się tymczasowe.
Kiedyś powiedziałem Julii, że jeśli nie zmieni swojego zachowania, to ją zostawię. Ona tylko spakowała moje rzeczy i powiedziała: “No to wracaj do swojej starej! I co mi zostało na koniec? Nie mam nic. Mieszkam z matką i codziennie myślę o swoim życiu. Nie mogę sobie wybaczyć tego, co zrobiłem, nie mogę się opamiętać.
Wiele razy próbowałem prosić żonę o wybaczenie, próbowałem wrócić do rodziny – ale ona po prostu mnie zignorowała, zatrzasnęła mi drzwi przed nosem. Myślę o życiu, które straciło sens…