Słyszałam wiele strasznych historii od innych kobiet, na temat teściowych, ale zawsze wierzyłam, że jeśli traktujesz tę osobę dobrze i macie dobre stosunki to nie będzie konfliktu. Tymczasem po wyjściu za mąż miałam świetne relacje ze swoją teściową. Ja i mój mąż mieszkaliśmy osobno w mieście, rodzice męża mieszkali na wsi, sami czasami hodowaliśmy u nich zwierzęta i uprawialiśmy ogród.
Mój mąż nie przepadał za tymi wszystkimi pracami na roli, ale co roku, gdy mieliśmy wakacje, namawiałam go, żeby pojechał do rodziców i im pomógł. Było mi ich żal, byli już starsi i ciężko musieli pracować. Nie miałam żadnych egoistycznych zamiarów, po prostu chciałam pomóc, a teściowa wydawała się być zadowolona. Kiedy przyjeżdżali nas odwiedzić, zawsze witałam ich najserdeczniej, w końcu rodzice mojego męża są moimi rodzicami.
I wtedy stało się nieszczęście, zmarł mąż mojej teściowej, mój teść. Była pogrążona w smutku, było jej bardzo ciężko i naprawdę współczułam tej starszej kobiecie. Wtedy zaproponowałam mężowi, żeby zabrał matkę do nas. Zwłaszcza, że mieliśmy dużo miejsca, nasz syn wyrósł, poszedł na studia i zwolnił się pokój. W tym czasie posiadaliśmy już duży prywatny dom pod miastem, kawałek ziemi, na której mogliśmy uprawiać warzywa.
Mój mąż się zgodził, teściowa zamieszkała z nami i ponownie byłam zaskoczona, że nasze relacje są tak dobre. W ciągu miesiąca zaczęłam zauważać, że mój mąż traktuje mnie inaczej. Z jakiegoś powodu częściej się kłóciliśmy, mówił że moje jedzenie jest niedobre, że wydaje pieniądze na głupoty i ogólnie nie jestem dobrą gospodynią. Nie rozumiałam, co jest nie tak, dlaczego słyszę od niego takie słowa. Oczywiście, od razu pomyślałam, że ma kochankę, ale nie, mój mąż wracał do domu punktualnie, jak zawsze, nie miał żadnych podejrzanych kontaktów w telefonie i nigdy go nie chował, więc powód był inny.
Pewnego dnia wróciłam do domu z pracy wcześniej niż zwykle. Powiedziałam mężowi i teściowej, że się spóźnię, ale byłam wcześniej. Z kuchni słychać było bardzo emocjonalną rozmowę. Mój mąż i teściowa byli tym tak pochłonięci, że nawet nie usłyszeli, kiedy wróciłam. Podsłuchałam ich dyskusję, mówiła akurat moja teściowa, wcześniej słodka, nieśmiała babcia, a teraz wrzeszcząca na cały głos jak Hitler na peronie. Protestowała przeciwko mnie, obrzucała mnie błotem, mówiła, że jestem najgorszą rzeczą, jaka mogła się przytrafić mojemu mężowi i że należy się mnie pozbyć.
A mój mąż, jak ta mała kózka, kiwał cicho głową i zgadzał się na wszystko. To tyle, jeśli chodzi o słodką babcię. Zmiana weszła w życie niemal natychmiast. Kiedy weszłam do kuchni i przywitałam się, teściowa powiedziała mi wprost, że moje jedzenie jest obrzydliwe, teraz to ona jest panią kuchni, że od teraz będzie robić zakupy spożywcze, oraz że nie mogę robić prania. Krótko mówiąc, nie wolno mi już nic robić w domu. Nie mogłam tego dalej słuchać, spakowałam swoje rzeczy i wyszłam z mieszkania.
Jaki jest więc wynik końcowy? Mój mąż złożył pozew o rozwód, a ja mieszkam teraz z moją mamą.
Taki z tego morał: Nigdy nie przyjmuj teściowej do swojego domu. Słodka babcia okazała się być przebiegłą, podstępną czarownicą.