Mój mąż i ja mieszkamy razem od 35 lat. Ja mam 53 lata, a on 55. Przez lata mieliśmy syna i dwie wspaniałe córki

Mój mąż i ja mieszkamy razem od 35 lat. Ja mam 53 lata, a on 55. Przez lata mieliśmy syna i dwie wspaniałe córki Mój mąż i ja jesteśmy małżeństwem od 35 lat, ja mam 53 lata, a on 55. Przez te lata urodziło nam się troje wspaniałych dzieci: syn i dwie piękne córki. Dla innych nasza rodzina zawsze wyglądała modelowo. Przyjaciele i znajomi uważali nas za wzór do naśladowania, a nasze dzieci zawsze napawały nas dumą. Jednak za zewnętrzną fasadą dobrobytu kryła się zupełnie inna rzeczywistość. Mój mąż praktycznie nic nie robił.

Rzadko pracował – czasem tylko dorabiał jako mechanik samochodowy u znajomego. Resztę czasu spędzał przed telewizorem, narzekając na rząd, zazdroszcząc sąsiadowi nowego samochodu i krytykując mnie za rzekomy brak porządku w domu. Wszystkie jego skargi już dawno stały się dla mnie rutyną. Reklamy Kiedy zdecydował się opuścić rodzinę dla innej kobiety, był to szok dla nas wszystkich. Miała 40 lat i chociaż wiadomość zabolała, dzieci i ja szybko zdaliśmy sobie sprawę, że jego odejście było wyzwoleniem.

Na początku bardzo ciężko odczuliśmy tę stratę, ale potem zdałam sobie sprawę, że tak będzie najlepiej. Teraz jestem sam. A raczej powinienem powiedzieć, że zyskałem wolność. Jestem szczęśliwa bez związku i nie mam ochoty zaczynać nowego. To doświadczenie nauczyło mnie czegoś ważnego: w moim małżeństwie zapomniałam o sobie. Cały swój czas poświęcałam mężowi, dzieciom i domowi, nie zostawiając nic dla siebie. Teraz zdaję sobie sprawę, że w związku trzeba być trochę samolubnym.

Uczymy innych, jak powinni nas traktować. Mój mąż był przyzwyczajony do tego, że to ja się nim opiekowałam, spełniałam wszystkie jego życzenia, a on uważał to za coś oczywistego. Kiedy był chory, biegałam dookoła, starając się ułatwić mu życie. A kiedy byłam chora, pozostawał obojętny i nawet w takich momentach jego żądania i roszczenia do mnie nie znikały. Po rozwodzie córki stały się dla mnie ogromnym wsparciem. Przypomniały mi, że życie się nie kończy. I to prawda! Teraz mam więcej czasu dla siebie.

Nauczyłam się cieszyć życiem i zdałam sobie sprawę, że mogę być jeszcze szczęśliwsza bez mojego męża. Zdecydowałam, że nawet jeśli kiedykolwiek spróbuje wrócić, nie zaakceptuję go. Jeśli raz nie wybrał mnie, to teraz ja wybieram siebie. Nie szukam zastępstwa, bo go nie potrzebuję. Co on mi dał, czego nie mam teraz? Nie otrzymałem od niego nic poza niekończącymi się żądaniami, wyrzutami i napięciem. A teraz mam to, co najważniejsze – spokój i wolność

Related Posts

Leave a Reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *