Chcę Wam opowiedzieć o mojej sąsiadce, która mieszka w tym samym bloku co ja. Przeniosła się tutaj ze swoją rodziną, zajmując mieszkanie po swojej krewnej. Dzięki temu mogli zwiększyć swoją przestrzeń życiową, ponieważ wcześniej tłoczyli się w dużo mniejszym lokum.
Wydawało się, że ci nowi sąsiedzi są zupełnie zwykłymi i normalnymi ludźmi. To czteroosobowa rodzina, która składa się z rodziców i dwójki dzieci. Pracowali fizycznie na zwykłych stanowiskach, więc ich pensje nie były zbyt wysokie. Żyli jak wielu z nas. Mężczyzna nie wyglądał na sympatycznego, ale zawsze witał się ze wszystkimi. Kobieta z kolei wyglądała na gadułę, chociaż na początku rozmawiała tylko z jedną z naszych sąsiadek.
Bardzo szybko zapoznała się jednak ze wszystkimi. Zbliżyłyśmy się do siebie, ponieważ byłyśmy mniej więcej w tym samym wieku. Coraz częściej sąsiadka przychodziła do mnie porozmawiać i omówić różne życiowe kwestie.
Pewnego dnia weszła do mojego mieszkania i zapytała o to, czy mamy jakieś dyżury związane ze sprzątaniem klatki schodowej. Wyjaśniłam jej wszystko, potem rozmawiałyśmy jeszcze trochę na bardziej przyjemne tematy i po jakimś czasie kobieta wróciła do siebie. Potem sąsiadka przyszła ponownie aby zapytać, czy nie mam może trochę cebuli, ponieważ zaczęła gotować zupę i zorientowała się, że już jej się skończyła. Nie jestem chciwą osobą dlatego dałam jej kilka cebul, bo akurat miałam ich więcej.
Potem przyszła do mnie z małym, szklanym opakowaniem i poprosiła abym odkroiła jej trochę masła. Powiedziała, że podgrzała patelnię, ponieważ chciała usmażyć ziemniaki, ale okazało się, że nie ma już ani oleju, ani masła. Przysięgała, że odkupi mi te wszystkie rzeczy, więc dałam jak połowę kostki masła.
Wbrew swoim gorącym zapewnieniom nie zwróciła nic z tego, co pożyczyła. Po jakimś czasie straciłam już nadzieję, że zobaczę od niej cokolwiek ale też nie sądziłam, że będzie mnie jeszcze o coś prosić. Kolejnym razem zachowała się sprytnie, ponieważ przysłała do mnie swojego syna i kazała mu mnie poprosić o cukier. Nie miałam serca odmawiać małemu dziecku i ponownie dałam jej to, czego żądała.
Od tego czasu sąsiadka wymyślała kolejne sposoby na to, aby zaoszczędzić na swoich zakupach. Było to bardzo męczące. Po jakimś czasie dowiedziałam się, że chodzi po prośbie nie tylko do mnie, ale także do innej naszej sąsiadki – emerytki, która sama potrzebowała pomocy i ciągle jej czegoś brakowało z produktów spożywczych, bo na przykład były zbyt drogie. Niestety, ona także nie wiedziała, jak odmówić i tłumaczyła to sobie tak, że nie prosi znowu o tak wiele, więc nie będzie już taka drobiazgowa.
Oczywiście były obietnice zwrotu wszystkiego, jednak – jak i u mnie – nigdy nie doszło do sytuacji, w której sąsiadka oddałaby chociaż najmniejszą część jakiegokolwiek produktu. Zdaliśmy sobie sprawę, że to sposób na życie naszej nowej sąsiadki, która od każdego bierze po trochę różnych produktów i potem oczywiście nic nie oddaje. Miałam już tego dość, zresztą nie tylko ja, gdyż inni sąsiedzi także – mieliśmy wrażenie, że jesteśmy okradani. Tym bardziej, że to nie miało miejsca kilka razy, a powtarzało się praktycznie ciągle! Gdybym jeszcze przyjaźniła się z tą kobietą, to mogłabym jej pomóc i zrozumieć jej zachowanie, ale byłyśmy tylko sąsiadkami. W dodatku nikt z nas nie jest bogaty i nie może sobie pozwolić na rozdawanie produktów za darmo!
W pewnym momencie uznałam, że przyszedł czas by ukrócić ten proceder, więc kiedy sąsiadka po raz kolejny przyszła do mnie z prośbą – tym razem chodziło o marchewkę – to powiedziałam, że mnie też się niestety skończyła. Sąsiadka wyglądała na bardzo niezadowoloną, ale nie była oburzona – skinęła tylko głową i wróciła do siebie.
Gdy przyszła do mnie następnym razem, także odmówiłam i po jakimś czasie w końcu przestała do mnie w ogóle przychodzić.
Podobnie jak ja postąpiła inna sąsiadka, która także zaczęła mówić “nie”. Ją także przestała nachodzić, bo zdała sobie sprawę, że i od niej nic nie dostanie. niezmiernie cieszyłyśmy się, że udało nam się uciec od tej interesownej kobiety.
Z tą sąsiadką, która jest emerytką od dawna się już przyjaźniłam, ale mam wrażenie, że teraz nasza relacja się wzmocniła. Często przynosiłam jej świeże wypieki aby się poczęstowała, czemu zresztą ona nie była dłużna. Spotykamy się regularnie aby napić się razem herbaty, podzielić sadzonkami i innymi rzeczami. Pilnowałyśmy sobie także mieszkań w przypadku, kiedy jedna z nas musiała wyjechać na dłużej.
Z nową sąsiadką – pomimo, że na początku była taka szansa – nie udało nam się zbudować takiej relacji. Ona po prostu nie wiem, na czym polega przyjaźń i nie rozumie, że pomoc powinna być obustronna. Nie rozumie także, że nie można ciągle na kimś żerować i wyzyskiwać drugiej osoby nawet jeśli ta jest skłonna pomóc. Zawsze trzeba działać zgodnie ze swoim sumieniem i być dobrym dla drugiego człowieka, tym bardziej dla sąsiadów. Inaczej nie ma szans na to, by zbudować dobrą relację.