Jestem 41-letnią kobietą, mam na imię Jola. Po raz pierwszy wyszłam za mąż zaraz po ukończeniu studiów – miałam wówczas 24 lata. To małżeństwo istniało tylko 3 lata, ale mimo tego pozostawiło po sobie wiele negatywnych wspomnień, lęków i traum psychicznych. Oczywiście nie byłam osobą, która po tym unikała mężczyzn i pałała do nich nienawiścią, ale po prostu żaden ze spotykanych nie przypadł mi do gustu.
Po każdej porażce coraz bardziej popadałam w rozpacz i pod koniec praktycznie już pogodziłam się z tym, że będę żyła sama. Potem niespodziewanie los postawił na mojej drodze Irka. Mężczyzna był starszy ode mnie zaledwie o sześć miesięcy i jeśli chodzi o stronę emocjonalną – bardzo mi odpowiadał. Kiedy go spotkałam pierwszy raz to od razu wiedziałam, że to moja bratnia dusza, to się po prostu czuje. Zaczęliśmy mieszkać razem dość szybko, ale wcale tego nie żałowaliśmy, bo komfortowo czuliśmy się w swoim towarzystwie.
Na początku było nam trochę ciężko finansowo. Kiedy się pobraliśmy, Irek pracował w firmie ochroniarskiej w Poznaniu, w której był kierownikiem. Tej pracy nie można było nazwać obiecującą, ale pensja nie była zła, dlatego nie chciał szukać nowego zatrudnienia. Poza tym Irek przeprowadził się do mnie, dzięki czemu nie musiał wynajmować mieszkania i zaoszczędził więcej pieniędzy.
Niestety, życie potrafi płatać różne figle i przynosić różne problemy tym bardziej, że nieszczęścia chodzą parami. Kolejne pojawiły się wewnątrz naszej małej rodziny – Irek i ja w tym samym czasie straciliśmy pracę. Przyzwyczaiłam się do godnego przyjmowania takich ciosów od losu i z nadzieją przezwyciężałam wszelkie przeszkody życiowe, dlatego szybko wzięłam się w garść i znalazłam nową pracę. Irek w przeciwieństwie do mnie miał z tym trudności i przez sześć miesięcy nigdzie nie pracował, siedział w domu. Potem znalazł pracę dorywczą i zarabiał bardzo mało, przez co brakowało nam pieniędzy na utrzymanie.
Irek martwił się tym, że zarabia mniej ode mnie, ale ja go mocno wspierałam i nie chciałam, żeby z jakiegoś powodu czuł się gorszy. Kibicowałam mu i pocieszałam, co niestety w tym przypadku okazało się nie być do końca mądre, gdyż mężczyzna wszedł w rolę “ofiary” i pogodził się z ówczesną sytuacją, nie próbując już więcej niczego zmieniać.
Z powodu problemów finansowych nasz związek zaczął się psuć, chociaż oczywiście kochałam go i pewnie tolerowałabym tak ciągle jego bezczynność, gdyby nie pewna sytuacja.
Niedawno zmarła moja ciotka. Kobieta była już w czcigodnym wieku – miała 88 lat. Ciocia była samotna i oprócz mojej matki oraz mnie nie miała innych krewnych, więc mieszkanie po jej śmierci stało się moją własnością. Nie planowałam go sprzedawać, ale chciałam je wynająć, ponieważ mieszkanie było zlokalizowane w świetnym miejscu.
Zachowanie Irka mocno mnie zszokowało. Był w siódmym niebie kiedy dowiedział się, że odziedziczyłam mieszkanie – przez chwilę wydawało mi się, że to on dostał ten spadek, a nie ja, tak bardzo się cieszył. Zamiast szukać pracy z dobrym wynagrodzeniem i oszczędzać pieniądze na zakup samochodu zdecydował, że może go kupić za pieniądze ze sprzedaży mieszkania.
Dzięki swojej pensji Irek nie mógł sobie pozwolić nawet na zakup starego poloneza, ale mimo tego w Internecie zaczął już szukać drogiego SUV-a, którego cena wynosiła prawie 300 tysięcy złotych. Powiedziałam, że nie podoba mi się ten pomysł i sprzedaż mieszkania uważam za bardzo lekkomyślne i niepraktyczne działanie. Irek z irytacją przyjął moją odmowę, zaczęliśmy się kłócić i powiedziałam, że chcę się z nim rozstać. Na początku nie sprzeciwiał się mojej decyzji i nasz związek się zakończył. Później Irek zdał sobie sprawę z błędu, który popełnił i próbował do mnie wrócić, ale zdecydowałam, że nie chcę być dłużej z tak infantylną osobą.