W sobotę rano pobiegłam kupić mleko na targ. Zobaczyłam moją byłą teściową owiniętą w wełniany szalik, sprzedającą śmietanę i mleko.
Natychmiast podbiegłam do niej i ją przytuliłam. Tak się złożyło, że mój pierwszy mąż nie uważał mnie za dobrą kobietę, mimo że gotowałam, sprzątałam i dobrze zarabiałam. W ten sposób rozstaliśmy się po ośmiu latach małżeństwa. Swietłana Anatolijewna była bardzo dobrą osobą. Mieszkaliśmy razem w jej dwupiętrowym domu przez około cztery lata.
Kochała mnie jak własną córkę i była szczęśliwa, że ma taką ekonomiczną synową. Mówiła, że przynajmniej będzie miała spokój na starość. Cieszyła się z naszego syna, swojego wnuka, i taktownie pomagała mi z nim, nie biorąc wszystkiego na siebie.
A kiedy Jurij skończył 5 lat, moja teściowa powiedziała, że nie jest już młodą kobietą i chce przekazać dziecku cały swój majątek. Mój mąż zaczął ją od tego odwodzić, żeby się nie spieszyła i nie wykonywała pochopnych ruchów.
Byłam wtedy szczerze zaskoczona, bo nie widziałam w tym nic złego, wręcz przeciwnie. Kilka tygodni później mój mąż powiedział mi, że poznał inną kobietę. Powiedział, że jest ze mną nieszczęśliwy. Wyjaśnił, że ta druga kobieta jest prawdziwą gospodynią i będzie prawdziwą żoną. Spakowałam swoje rzeczy, zabrałam syna i odeszłam.
Babcia widywała wnuka dość często; później Yura dorósł i sam ją odwiedzał. Zapytałam więc moją byłą teściową, dlaczego sprzedaje na targu w taki mróz i w takim wieku. Nagle zaczęła płakać. Powiedziała, że jej syn i synowa postanowili stworzyć mini-farmę, rodzinną farmę.