Wcześniej pracowałam jako sprzedawczyni na targu, miałam swój własny punkt. Wtedy bardzo często zwracali się do mnie krewni i znajomi, którzy chcieli sprzedać swoje rzeczy za moją pomocą. Pomagałam wszystkim i nikomu nie odmawiałam.
Ich rzeczy jednak prawie nigdy nie były kupowane i nie wzbudzały żadnego zainteresowania wśród klientów. Jaki był tego powód – sama nie wiem, może wcale nie jestem tak dobrym handlowcem, jak mi się wydaje, a może ich rzeczy zbyt bardzo odróżniały się od tych, które na codzień sprzedawałam.
– Wiesz, źle powiesiłaś moją sukienkę, w ogóle jej nie widać.
Po takich pouczeniach od „samouków marketingu” zwracałam im towar i odmawiałam dalszej pomocy. Z czasem przestałam brać wszystko, co mi chciano wcisnąć i zgadzałam się pomóc tylko wtedy kiedy wiedziałam, że to naprawdę może się sprzedać.
Pewnego dnia przyjechaliśmy odwiedzić krewnych męża, a jego ciotka zaczęła do mnie od progu mówić:
– Kochanie, masz własny sklep na targu, a ja mam niepotrzebne nowe buty. Bądź taka dobra i pomóż mi je sprzedać. Pięć par butów, wszystkie nowe. Pomożesz?
– Nie sprzedaję butów, mam zupełnie inne towary.
– No to co? Nagle komuś się spodobają, przymierzy i je kupi.
– Jeszcze musisz wiedzieć, że mogę sprzedawać rzeczy tylko z metkami.
Zaczęłam jej wszystko wyjaśniać ale wtedy zrozumiałam, że ona tego nie potrzebuje, bo wszystko wie lepiej. Przeciętny człowiek nie zdaje sobie sprawy z tego, jak działa taki punkt jak mój i trzeba mu to chwilę wyjaśniać, ale ona akurat nie chciała niczego więcej słuchać. Najważniejsze dla niej było to, abym zgodziła się sprzedać jej produkt.
– Mam drogie, skórzane buty, teraz już takich nie produkują.
– Więc dlaczego sama ich nie nosisz?
– Nosiłam miesiąc, a potem zdałam sobie sprawę, że buty na obcasie nie są dla mnie. Reszta par po prostu się popsuła.
– Więc wychodzi na to, że są noszone?
– Nie, są jak nowe!
– Ciociu, umieść ogłoszenie na odpowiedniej do tego stronie internetowej i tam sprzedaj.
– Za 10 złotych?
Śmiałam się do siebie w duchu.
– A za ile chciałaś, żebym je sprzedała?
– Yyyy, nie wiem.
– No przypuśćmy, że zgodzę się wziąć Twoje buty. Jaką cenę postawimy?
– Dałam za nie za 350, sprzedaj je więc przynajmniej za 300.
– Ciociu, to stare buty i w dodatku noszone miesiąc. Nikt ich nie kupi za taką cenę. Spróbuj sprzedać na jakieś stronie za 50 złotych.
– Co? Za 50? To lepiej niech zostaną u mnie.
– Niech zostaną.
Nie wiem, może ciotka mojego męża obraziła się po tym na mnie, ale ceniłam sobie reputację mojego punktu i nie zamierzałam sprzedawać takich produktów moim klientom.