Przyjechałam do USA, aby odwiedzić córkę. Widząc sytuację, błagałem ją, żeby wróciła.

Co mnie zszokowało w USA? Przede wszystkim to, że jest tam strasznie brudno. Dlaczego nikt nie zawraca sobie głowy sprzątaniem ulic miasta? Nie tak wyobrażałam sobie wcześniej Amerykę. Rzeczywistość, którą zobaczyłam, bardzo mnie zdziwiła.

Im dłużej tam przebywałam, tym bardziej byłam zszokowana. Wcześniej myślałam, że to, co widzimy w amerykańskich filmach, to tylko absurdalna fantazja scenarzystów. Okazało się, że to twarda rzeczywistość.
Kiedy jechałam do córki, przypomniałam sobie wiadomości o tym, co działo się w Atlancie. W mieście doszło do masowych zamieszek.

Rozwścieczone tłumy rozbijały witryny sklepowe i kradły w sklepach, nie obawiając się, że wszystko pokaże telewizja. Moi rodacy nie potraktowali tej wiadomości poważnie. Ameryka jawiła się wszystkim jako kraj cywilizowany, w którym trudno było sobie coś takiego wyobrazić. Ale to nie były „bajki”, lecz smutna rzeczywistość.

I tak znalazłam się w Ameryce. Leciałam z Warszawy do Nowego Jorku, a następnie do Atlanty. Mieszkałam w Ameryce od kilkunastu dni i pomagałam córce w opiece nad małym dzieckiem.

Dowiedziałam się, że Georgia jest nazywana „brzoskwiniową doliną”. W tym stanie panuje wspaniały klimat, rośnie tam wiele egzotycznych owoców i pięknych kwiatów.

Jednak zauważalne jest, że państwo przeżywa obecnie kryzys, widać, że władze nie mają środków na poprawę warunków życia obywateli. Nie rozumiem, jak można doprowadzić państwo do takiego stanu.
Okolica, w której mieszka moja córka, była uważana za prestiżową i dobrze wyposażoną. Za życie w takich warunkach płacili od dwóch tysięcy dolarów miesięcznie.

Zaskakujący był fakt, że obok porządnej okolicy znajdowało się „obskurne” osiedle. Zobaczyłam tam zniszczenia i domy, które wyglądały raczej jak ruiny.

Dowiedziałam się też, że są tam też obszary, gdzie lepiej w ogóle nie jechać. W mieście grasowały bandy nastolatków z bronią, trudno było przewidzieć, jakie konsekwencje może mieć spotkanie z tłumem tak agresywnych młodych ludzi.

Ta informacja nie tylko mnie zaskoczyła, ale wręcz przeraziła. Jak żyją tam spokojne rodziny z małymi dziećmi? Trudno mi to sobie wyobrazić. A co, jeśli te agresywne dzieciaki zechcą wkroczyć do porządnych dzielnic? Co może ich powstrzymać?

Policja w USA nie podejmuje żadnych działań w związku z tą sytuacją. Nie rozumiem, dlaczego ta kwestia nie jest monitorowana przez służby socjalne. Dlaczego tych nastolatków nie umieszcza się w jakimś ośrodku wychowawczym albo nie spisuje za wykroczenia?

Teraz moja córka od kilku lat mieszka w Waszyngtonie. Namówiłam ją do opuszczenia Atlanty. Mimo wszystko jestem trochę sceptycznie nastawiona do imigracji. Może to wiek, a może inne wartości.

Related Posts

Leave a Reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *