Staruszek Mikołaj smutny i ponury siedział na starej, dawno zdezelowanej ławce w pobliżu swojego domu i patrzył, jak dwie małe, ładne i szczęśliwe dziewczynki w wieku około sześciu lat bawiły się na sąsiednim podwórku. Jedna plotła z polnych kwiatów duży, kolorowy wianek, którym potem przystroiła sobie włosy, podczas gdy jej siostra skupiła się na szturchaniu małego jeża kijkiem. Nagle nieproszona łza spłynęła po pomarszczonej twarzy Mikołaja. Być może złapała go nieoczekiwana myśl, która sprawiła, że powróciły do niego odległe wspomnienia. W końcu to jego małe wnuczki mogłyby teraz biegać po jego podwórku i rozczulać jego starcze serce wesołym, dziecięcym zgiełkiem. Niestety kiedyś nie zdawał sobie sprawy z tego, czym jest takie szczęście i jak wiele może ono dać.
To było trzydzieści lat temu. Mikołaj, który był kierownikiem budów w całym kraju, właśnie skończył budować nowy dom – z pięknym dachem, sześcioma pokojami i czegoś dla siebie i dla całej rodziny, a że był wspaniałym specjalistą, dom okazał się być okazały. Jego żona Halina była jego wierną asystentką i również dobrą specjalistką. Potrafiła sobie poradzić w każdej sytuacji – pracowała na roli, sama prowadziła swój ogród warzywnych, gotowała smacznie i świetnie prowadziła gospodarstwo domowe. Ponadto Mikołaj był wspaniałym partnerem, który pomagał we wszystkim żonie, tak samo jak i młody syn, który także nie stronił od obowiązków domowych.
Mikołaj Sobolewski był dumny ze swojego gospodarstwa – “będzie co zostawić w spadku jedynemu synowi”- tak o tym myślał. Niestety, jego syn w wieku trzydziestu lat wciąż był kawalerem, który swoim obłędnym wyglądem oraz obojętnością, jaką je obdarzał, doprowadzał lokalne dziewczyny do szaleństwa. W tym czasie we wsi było wiele pięknych dziewcząt – jedna potrafiła być piękniejsza od drugiej. Nieważne jednak, jak ktoś jest piękny, bowiem serce samo wybierze, nie zwracając uwagi na takie rzeczy. W końcu tak też się stało – Wiktor zakochał się w wiejskiej dziewczynie o imieniu Natalia, która mieszkała na obrzeżach wioski. Zakochał się w niej jak nastolatek i jasne, to nie grzech zakochać się w takiej dziewczynie, zwłaszcza że była przepiękna – kiedy szła wiejską drogą nie tylko patrzyli na nią mężczyźni, ale i kobiety, zazdroszczące jej pięknego, ciężkiego warkocza w kolorze siana.
Miło było też spojrzeć w jej promienne oczy, które po prostu błyszczały od piękna. Wiktor nie musiał długo się do niej zalecać, czy szukać jakiś sztuczek i pułapek, które by mu w tym pomogły. Dziewczyna sama go wybrała, kładąc swoją głowę na jego ramieniu – oddała się młodej męskiej sile, tak jakby było im to przeznaczone. Już po kilku dniach przyszedł z przyszłą panną młodą do swojego domu. Byłem pewien, że rodzice potraktują jego narzeczoną jak kolejnego członka rodziny, jak córkę.
Ojciec wyszedł z domu i przywitał parę nie jako długo wyczekiwanych narzeczonych, a jako zaprzysiężonych wrogów. Oczy miał przekrwione ze złości, a kostki w dłoniach chrupiały przez mocno zaciśnięte pięści.
– Kogo Ty, idioto, przyprowadziłeś do domu ?!
Wiktor zrobił się blady i jedyne, co teraz mógł zrobić, to przytulić do siebie mocno dziewczynę, jakby chcąc ją bronić przed nadciągającą burzą, a ojciec ciągnął dalej:
– Co Ci się stało? Oszalałeś? Nie wiesz, kim jest jej ojciec? – sam udzielił odpowiedzi, nie czekając na reakcję syna – Siedział w więzieniu!
Na te krzyki z wnętrza domu wybiegła Halina. Może coś chciała powiedzieć i uspokoić tę awanturę, ale spotkała się z rozgniewanym spojrzeniem męża i zamarła w miejscu, splatając dłonie na piersi.
– Dla kogo ten dom budowałem? Dla jej ojca kryminalisty? Chcesz, aby tutaj przyszedł i swoją obecnością zbezcześcił mój dom i przy okazji mnie?! Ja, szanowany we wsi człowiek, nie pozwolę sobie na taką kpinę z mojej osoby! Wynoście się stąd!
Kolejny raz syn nie miał czasu, by odpowiedzieć na to, co powiedział mu ojciec, ponieważ Natalia wyrwała się z jego silnych rąk i wybiegła z tego podwórka. Wiktor zastanawiał się jeszcze przez chwilę, ale potem pobiegł za dziewczyną, aby ją dogonić.
Nie widział, w którym kierunku pobiegła. Nie było jej w domu, a ulice były już puste. Mimo tego do rana wędrował po całej wsi w poszukiwaniu narzeczonej. Niestety wszystkie jego poszukiwania okazały się daremne, bo nie odnalazł Natalii. Ciężko jest teraz zrozumieć decyzję Wiktora – czy stało się tak, bo chciał szybko odnaleźć dziewczynę, a może chciał uciec od nieznośnego wstydu i palącego bólu serca, ale pewnym jest fakt, że zapewne jego zły stan emocjonalny w połączeniu ze śliską drogą i słabą widocznością doprowadził do tragedii. Samochód Wiktora najpierw uderzył w drzewo, które rosło nad stawem, a potem wraz z samochodem w nim utonął. Dopiero rano zorientowano się, jaka tragedia miała miejsce i wtedy wyciągnięto z wody ciało chłopaka.
Matka, kiedy się o tym dowiedziała bardzo płakała, a ojciec milczał. Natalia także przyszła na pogrzeb i na początku stała z boku przez długi czas, a potem gwałtownie podbiegła do trumny i zaczęła dotykać martwą twarz chłopaka, a potem zalała się gorzkimi łzami. Tym razem Mikołaj nie karcił znienawidzonej, niedoszłej synowej.
Mężczyzna z dnia na dzień zaczął coraz bardziej siwieć i ekspresowo się starzał. Natalia jeszcze tego samego lata opuściła wieś. Rok później zmarła Halina – pochowano ją obok syna. Mikołaj w tym czasie wciąż był szanowanym człowiekiem we wsi, ale był całkiem sam. Dzisiaj przesiaduje na ławce w pobliżu swojego domu, wyciera nieproszoną łzę i zazdrości sąsiadowi, którego dzieci często go odwiedzają, a wnuki radośnie krzyczą na całe podwórko.
Nie mogąc dłużej obserwować czyjegoś szczęścia, stary, obolały człowiek przepełniony wewnętrznym bólem powoli podniósł się z ławki i skierował się w stronę swojego domu. Domu, w którym stracił zdrowie, nerwy, a co najważniejsze – na który zamienił swoją rodzinę. Komu teraz będzie potrzebny ten dom? Mikołaj żyje teraz tylko w jednym pokoju, a w innych nie był od dawna. Po co mu teraz tyle pomieszczeń. Jeśli dobrze się nad tym zastanowić, to czy szczęście może być zawarte w okazałym domie, drogim samochodzie lub dużej ilości pieniędzy? Takie rzeczy są potrzebne tylko młodym ludziom, a dla starych ludzi największym skarbem na świecie są dzieci i wnuki. Jeśli tego człowiek nie ma, to nawet przy posiadaniu milionowych fortun jest nędzarzem. Takie rzeczy rozumie się jednak dopiero na starość i najprawdopodobniej dopiero wtedy, kiedy niczego nie można już zmienić.
Dziś samotny Mikołaj coraz częściej patrzy w stronę obrzeża wsi, gdzie znajduje się cmentarz. Nie musi się martwić o swój pogrzeb, bo wspólnota wiejska pochowa za pieniądze, które zgromadził już wiele lat temu. Dom, w którym teraz mieszka też nie zniknie, na pewno ktoś tam zamieszka. A Teraz Mikołaj ucieka do domu przed głosami dzieci, ucieka od ludzi, bo od siebie uciec nie może.