W domu były ciągłe kłótnie: kto nakarmi dziadka, kto go przebierze i położy do łóżka. Ale nie zawsze tak było. Wcześniej pan Henryk był potrzebny swoim dzieciom – zapewniał im pieniądze i kupił dom.
Tak się złożyło, że w wieku 70 lat mężczyzna doznał udaru mózgu. Długo nie wstawał z łóżka, ale potem jego stan się poprawił i mógł już siedzieć na wózku inwalidzkim. Żona pana Henryka zmarła kilka lat wcześniej i starszy pan został sam w swoim mieszkaniu. Jego jedyny syn, Andrzej, wziął wtedy ojca do siebie.
Andrzej jednak nie mieszkał sam w swoim mieszkaniu, które kiedyś podarował mu ojciec. Miał żonę Julię i dwie córki. Na początku i syn, i synowa biegali koło ojca, ale kiedy już namówili go, żeby sprzedał oba mieszkania i kupił duży dom, wtedy ich nastawienie diametralnie się zmieniło. Dziadek był już bezużyteczny i nikt go teraz do niczego nie potrzebował.
Julia nie chciała zabierać teścia do nowego domu, bo wyobraźcie sobie, zniszczy nowe podłogi i poobija drzwi swoim wózkiem inwalidzkim.
Pewnego wieczoru, po kolejnej kłótni między dziećmi, pan Henryk usłyszał, że ktoś idzie do jego pokoju. To był jego syn. Wszedł i powiedział ojcu wprost, że jutro idzie do domu opieki. Bez żadnych wyjaśnień, bez śladu żalu na twarzy, bez słowa „przepraszam”. Bez niczego.
Mężczyzna nie sprzeciwiał się. Zamieszkał w domu opieki dla osób samotnych – takich jak on. Nie będzie płakał, nikomu nie będzie się skarżył – chciałby tylko poznać odpowiedź na pytanie „za co?”. Bo tego nie wie… Pan Henryk wie tylko, że pewnego dnia jego syn pożałuje swojego nieludzkiego czynu, ale wtedy będzie już za późno.