Znam tę rodzinę od bardzo dawna. Kiedy dopiero przybyliśmy do tego raju na ziemi, powitało nas wielu naszych krewnych. Mieli ciemne oczy, białe zęby, ciemne włosy i potrafili śpiewać i tańczyć do świtu.
Jedna z dziewczyn po prostu zachwycała swoim pięknem – wyglądała jak Gina Lollobrigida! Miała tak naprawdę na imię Maria i była żoną mojego dalekiego kuzyna. Bardziej jednak niż jej piękno uderzyło mnie to, że gdziekolwiek się pojawiała, zawsze była ze swoją małą córką. Jej córeczka miała ziemistą cerę i sine usta – to przez wrodzoną wadę serca. W wieku 2 lat dziewczynka wciąż nie chodziła ciężko i z trudnością oddychała półotwartymi ustami.
Maria, kiedy o tym usłyszała od lekarza zmarszczyła brwi, powstrzymując łzy, bowiem dziewczynce nie dawano więcej niż rok życia.
W moim życiu zaszły zmiany, w wyniku których na długi czas straciłam z oczu Marię – mąż dostał pracę w nadmorskim mieście i na jakiś czas się tam przeprowadziliśmy. Słyszałem tylko, że jej starsza siostra Renata przyleciała z Ameryki i zabrała ze sobą Marię wraz z jej córką. Mówiono, że Renata rzekomo adoptowała siostrzenicę i sfinansowała jej kosztowną operację serca w USA.
Miesiąc temu – czyli dokładnie 25 lat później od tamtego czasu – dostałam list od Marii. Poinformowała mnie, że jej córka Eliza przyjeżdżać do kraju by odwiedzić chorą babcię i poprosiła, abym spotkała się z dziewczyną.
Myślałam, że zobaczę chude, słabe stworzenie, a z hali przylotów wyłoniła się wysoka, krótko ostrzyżona dziewczyna robiąca zamaszyste ruchy.
Z całą determinacją Eliza odrzuciła moje nieśmiałe próby pokazania jej plaży i parków rozrywki:
„Przyjechałam do chorej babci, a nie odpoczywać i może jeszcze się bawić. Pokaż mi, gdzie jest przystanek autobusowy, z którego dojadę na wieś”.
Nie zaprowadziłam jej jednak na przystanek, ponieważ pojechałyśmy moim samochodem.
Babcia dziewczyny była bardzo szczupła i słabo wyglądała. Kiedy zobaczyła wnuczkę, zaczęła płakać. Podpierała się na starej lasce, a jej okulary były sklejone taśmą klejącą. Eliza widząc coś takiego zmarszczyła tylko brwi.
Staruszka zaprowadziła nas do domu. Okazało się, że nie ma swojego pokoju – stara kobieta śpi w kuchni na leżance. Eliza zmarszczyła brwi jeszcze bardziej.
Weszłyśmy na drugie piętro, a tam znajdowały się trzy przestronne, luksusowe sypialnie, a jeden pokój był dobrze wyposażoną siłownią – znajdowały się tam maty i różnoraki sprzęt do ćwiczeń. Brwi Elizy przypominały teraz literę „V„.
Wieczorem wszyscy wujkowie i ciotki dziewczynki zebrali się na podwórku domu babci. Początkowo świętowali i pili za zdrowie babci i wnuczki. Później rozpoczęła się najważniejsza rozmowa.
Jak się okazało, po śmierci męża babcia nie miała się za co utrzymać, ponieważ to on był jedynym żywicielem rodziny, a żadne z jej pięciorga dzieci nawet nie wiedziało o tym, że kobieta została bez środków do życia, albo po prostu nie chciało jej pomóc. W dodatku staruszka wymagała kosztownej operacji nerek. Wtedy właśnie wszystko się zaczęło.
Krzyk zebranych dało się słyszeć chyba także w najbliższej miejscowości. Mówili, machając rękami, że nie mogą w żaden sposób jej pomóc uzbierać taką ogromną kwotę. Tylko Eliza milczała. Widziałam jej zmrużone oczy i palce coraz mocniej ściskające papierosa.
Krzycząc, krewni rozeszli się, nie podejmując żadnej decyzji, a ja i Eliza wróciłyśmy do miasta. Rano udałyśmy się do banku, w którym w imieniu babci otwarłyśmy konto. Grzebiąc w torbie dziewczyna mamrotała irytująco, że właśnie skończyła studia, spłaca kredyt i nie może za wiele jej tam wpłacić.
W domu mnie zaskoczyła. Kurier doręczył jej paralizator, który kupiła w sklepie internetowym. W odpowiedzi na moje zdumione spojrzenie Eliza uśmiechnęła się tylko i powiedziała: „Zgadza się„.
Eliza na wieś kolejny raz pojechała już sama: „Dziękuję, teraz już znam drogę”.
Tydzień później wpadła na mnie jedna z ciotek, która patrzyła na mnie ze zdumionym spojrzeniem i tłumaczyła, co się stało.
Okazało się, Eliza rozwiązała problem z leczeniem babci radykalnie. Kiedyś dziadek i babcia zbudowali duży dwupiętrowy dom, który ma 400 metrów kwadratowych metrów. W tym domu babcia mieszkała wraz z młodszym synem i jego rodziną. Eliza za zgodą babci wystawiła dom w Internecie na licytację i sprzedała go w ciągu 2 dni. Część kwoty poszła na operację babci, część na konto oszczędnościowe, a za część kupiła mały przytulny dom.
Na pytanie oszołomionego syna: „gdzie mam teraz mieszkać?”- dziewczyna odpowiedziała zwięźle za babcię: „zacznij zarabiać i sobie coś wynajmij, a nie żerujesz na babci”.
Ciotka kiwała z niedowierzaniem głową i tylko sapnęła: „a teraz biedny jest w szpitalu! Przez nią!”.
Dopiero wtedy zrozumiałam, po co Eliza kupiła ten paralizator.