Wczoraj udało mi się szybciej zakończyć pracę i wróciłam do domu przed synem. Nie zdawał sobie sprawy, że już jestem w domu, miałam więc okazję, by przyjrzeć się jego powrotowi.
Drzwi się otwierają, plecak zostaje wepchnięty do mieszkania nogą, a następnie ukazuje się but – cały w grudkach gliny i brudu, a następnie drugi w tym samym stanie. Potem syn wchodzi tyłem (w tym przypadku tyłkiem). Zamyka drzwi, najwyraźniej zębami.
Kurtka na plecach też jest brudna..
Po cichu na to wszystko patrzę (po cichu – bo jestem w szoku i już myślę o tym ile będę miała prania. Poza tym sama nie wiem, dlaczego milczę, teoretycznie powinnam już krzyczeć)..
Potem syn się odwraca, widzi mnie, robi wielkie oczy i upuszcza plastikowy kubek z brudną wodą na podłogę.
I słyszę: mamo, wszystko zepsułaś.
Ja: zepsułam? Widziałeś się?
Wtedy pochyliłam się i zobaczyłam, że z tego plastikowego, brudnego kubka wraz z wodą wylały się również 3 kwiatki.
Cała historia brzmiała tak:
Syn wracał ze szkoły i zobaczył w pobliżu ciepłowni kwitnące kwiaty. Postanowił je zerwać. Ale!!! Były tylko dwa kwiaty. A on wie, że nie można dać dwóch kwiatów.
Tu wszystko się zaczęło. Najpierw znalazł plastikowy kubek (nie było to trudne, bo wszędzie pełno ich leży), następnie znalazł kałużę (jak się okazało, znalezienie kałuży z czystą wodą nie jest łatwym zadaniem). A potem poszedł zbadać teren ciepłowni. Podczas badania bezpańskie psy rzuciły się na niego przy budynku ciepłowni (na szczęście były to szczenięta i obyło się bez krwi), syn się bał ale nie upuścił kubka (wolał rzucić plecak). Potem spadł z górki (mówi, że raz ale wydaje mi się, że przewrotek było więcej). I tak na samym końcu – za garażami (och, cud) czekał na niego kolejny piękny kwiat. Zwycięstwo!!!
W trakcie tej akcji zgubił czapkę (jeśli ktoś znajdzie – może napisze, chętnie wezmę. Dobra była – adidas, dzianinowa z daszkiem, niebieska), spodnie zostały podarte przez psy, oderwała się kieszeń od kurtki (ale to ja przyszyję, bez problemu). Błoto było nawet na podkoszulku i koszuli (ale to też nie jest straszne). Obyło się bez ran i siniaków (dzięki Bogu!!!).
I nigdy nie zapomnę, jakie miał oczy, kiedy mu powiedziałam: a teraz, pozwól, że pójdę do pokoju, a za pięć minut wrócę i zrobisz niespodziankę tak, jak chciałeś.
I po pewnym czasie sam zapukał do drzwi mojego pokoju i przyniósł mi te trzy kwiatki w kubeczku.
To są moje ulubione, najbardziej oczekiwane i najpiękniejsze (brak słów) kwiaty na świecie.
W końcu są zdobyte ciężką pracą i dla nich przeprowadzono całą operację wojskową…