Kiedy żona jest na „trójkę”.

Oleńka była niesamowicie piękna. Tak piękna, że nawet gołębie, widząc ją palącą na balkonie, zamierały w powietrzu i zapominały, jak latać.

Zastygały w powietrzu, wisiały w miejscu i podziwiały.

I była też mądra. Lekarz dentysta to bardzo obiecujący i dobrze płatny zawód. To też jest bardzo ważne, a także budzi szacunek gołębi.

Kiedy Oleńka w białej, niedługiej sukience szła korytarzem swojej kliniki, u wszystkich pacjentów płci męskiej (którzy siedzieli w kolejce do urologa) zęby zaczęły boleć i wymagać natychmiastowej naprawy.

Niektórych pacjentów zęby również zaczęły boleć. Ale z zazdrości.

Jednak po bliższym poznaniu, Ola budziła tylko podziw i szacunek, ponieważ była osobą otwartą, zabawną i naprawdę miłą.

Bardzo, bardzo dobra była Oleczka.

W wieku dwudziestu pięciu lat była już od pięciu lat mężatką Wszyscy w jej otoczeniu uważali, że im wcześniej weźmie się ślub, tym lepiej. I tak Ola, z woli losu i rodziców, również wcześnie wyszła za mąż.

Mąż, Andrzej, nie był najprzystojniejszy ale nie najgorszy z możliwych… Ale … Ale tylko charakter Andrzeja był paskudny. Nie tylko był ponury ale również bardzo złośliwy. Takim wrednym charakterem najczęściej są obciążeni ci, których natura obdarowała małym wzrostem, małym penisem i słabą potencją.

Oczywiście nie mógł nie docenić takiego skarbu jak Oleńka. I oczywiście doceniał go w ramach swojego ponurego dyskursu.

– Jak wyglądam? – pytała Ola rano. (Wszystkie kobiety robią to z jakiegoś powodu).

– Na trójkę, jak zawsze. Musisz się już z tym pogodzić, że jesteś brzydka – odpowiadał, robiąc z ust ohydny dziubek. Odwracał się od niej i domagał podania kolejnych naleśników i kawy z mlekiem.

– Miałam wczoraj taki trudny przypadek, więc…

– Nie jestem zainteresowany. Lepiej zabierz dziecko do szkoły. I jeszcze kawa. – Pomarszczona twarz robiła się jeszcze bardziej pomarszczona.

-Może pójdziemy wieczorem do Piotrowskich? Posiedzimy, wypijemy coś, porozmawiamy.

– Nie ma co robić u twoich Piotrowskich. Głupcy … chodzimy do nich, a oni tylko myślą, jak nas oszukać.

– Piotrowscy? Po co im to? Są w pewnym sensie…

– Każdy chce wszystkich oszukać. Jesteś głupia. Nie znasz życia.

Andrzej był kimś, kogo wszyscy zawsze chcą oszukać. A jeśli nie oszukać to wykorzystać. A jeśli nie wykorzystać to ośmieszyć.

Ogólnie rzecz biorąc, Andrzej był osobą, która urodziła się w nocy z poniedziałku na poniedziałek, a oba poniedziałki były piątkiem trzynastego.

Kiedy się urodził, położna nazwała go nieznanym zwierzęciem, włożyła go do beczki a beczkę wrzuciła do morza…

W tej beczce mieszkał trzydzieści lat. Wyszedł z niej z przekonaniem, że świat jest gówniany a Ola brzydka, głupia i do niczego Andrzejowi niepotrzebna.I że poślubiając Oleńkę, Andrzej uratował ją przed samotnością, więzieniem, psychiatrą i całą resztą zagrożeń…

Ale „wszyscy tak żyją”. Dlatego Oleńka, po raz kolejny słuchając, jaka jest bezużyteczna i głupia, poszła na balkon i nie zauważyła ani zamrożonych w podziwie gołębi, ani jej czerwonego dyplomu, ani tego, że od dawna przeskoczyła Andrzeja w szczeblach kariery i pensji … nawiasem mówiąc.

Miłość, taka miłość.

Tak by sobie żyła Oleńka, być może w pewnym momencie poddałaby się wierząc w swoją „trójkę” i stając się „trójką”. Andrzej zaczął nalegać, żeby przeszła do pracy w przychodni, bliżej domu, skarżył się, że dziecko zaniedbane, w domu brud a kolacja nieświeża i bez kalorii. Postanowiła więc porzucić swoją klinikę.

Ale Bóg wciąż nas kocha (albo to gołębie nie zniosły niesprawiedliwości i szepnęły coś komu trzeba). Do kliniki, w której pracowała jeszcze Ola, przyjechała delegacja lekarzy z Włoch, aby podzielić się doświadczeniami i tak dalej.

W delegacji był włoski dziadek – profesor, który oczywiście zakochał się w Oleńce ale bardziej jak specjalista… i zaproponował jej półroczną praktykę w Trieście.

– Nie! Nie! Nigdy! – Andrzej krzyczał i rzucał kubkami w ścianę. – Myślisz, że biorą cię na poważnie? że doceniają twoją inteligencję? Nie masz jej! Jesteś złą żoną! Po co tam chcesz jechać? Zapraszają cię, żeby mieć koło siebie ładną babkę…

– Czekaj! – nic z tego nie rozumiała. – Jak to jestem „ładną babką”? Zawsze mówiłeś, że jesteś okropna.

– Mówiłem ci, żebyś nie myślała o sobie zbyt dobrze. I tak masz tylko swój wygląd. Co prawda jesteś lekarzem ale i tak jesteś głupia.

W tym momencie Ola nie wytrzymała.

Spakowała rzeczy swoje i dziecka, i najpierw pojechała do matki, a potem do miasta Triest.

Kiedy wróciła, Andrzej był cichszy niż woda w stawie. Ale właśnie tam, w Trieście, stało się coś, na co czytelnik czekał tak długo. Ola stała się zupełnie inną osobą i postanowiła nie kontynuować swojego małżeństwa.

Oleńka zdała sobie sprawę, że jest inne życie. Że rano może poprosić o kawę z mlekiem i naleśniki do łóżka i usłyszeć ” jaka jesteś piękna … mądra … najlepsza… i chodźmy wieczorem tańczyć i pić wino… „.

A co? Czy to nie jest możliwe?

Rozstali się z Andrzejem. Andrzej sześć miesięcy później nabył kolejną „Oleńkę”, również, nawiasem mówiąc, bardzo piękną i inteligentną. Ale nasza Ola nie była już tym zainteresowana. Miała własne życie, w którym była „doskonała”.

Jaki z tego wniosek?

Jeśli jakiś Andrzej mówi ci ,że jesteś „na trójkę” – on sam jest na trójkę. Łopatą go po głowie, zakopać w ogrodzie i zapomnieć…

Related Posts

Leave a Reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *