Na początku coraz później wracał z pracy, potem ciągle wysłano go w podróże służbowe, aż spotkała go przypadkiem w galerii handlowej z pewną kobietą, podczas gdy rzekomo miał być w innym mieście

Był z długonogą pięknością, a ona ze swoją znajomą. Ta okoliczność wszystko skomplikowała. Nie chciałaby z nikim o tym rozmawiać, bo wstydziłaby się po prostu tego, że mąż ją zdradza, ale cóż – dlaczego jej znajoma miałaby milczeć? Już następnego dnia po tym spotkaniu wszyscy o tym wiedzieli – zarówno przyjaciele, jak i rodzina.

Teraz musiała znosić okazywane jej współczucie, ciekawskie pytania, a także obdarzanie jej szczególną uwagą oraz przygotowywanie się ludzi na to, iż będą ją widywać – szczególnie w pracy – z zaczerwienionymi oczami, opuchniętą od płaczu twarzą, narzekającą i szalejącą z rozpaczy, a potem będą jej doradzać najlepszych psychologów w mieście.

Było jednak zupełnie inaczej i zaczęła dostrzegać w tej całej sytuacji wiele plusów. Nie musiała już codziennie przygotowywać mężowi ciepłego, pełnowartościowego śniadania, dlatego postanowiła ten czas wykorzystać dla siebie – obudziła się wcześniej i poszła na basen. Po treningu pływackim wzięła zimny prysznic, a potem wypiła filiżankę gorącej kawy do jeszcze ciepłego makowca w maleńkiej przytulnej kawiarni, a następnie poszła do pracy. Była zadowolona z siebie i naładowana pozytywną energię na cały dzień.
– Czas pokochać siebie – mówiła ciekawskim koleżankom – czas przypomnieć sobie wszystko, o czym marzyłam, czego chciałam, z czego musiałam zrezygnować dla zadowolenia męża. Życie dopiero się zaczyna.

Teraz wyglądam jak pisklę wykluwające się z jaja, po prostu nie słychać dźwięku pękniętej skorupy.
– Może spotkamy się wieczorem, posiedzimy w kawiarni, porozmawiamy o całej tej sytuacji – zapraszali zatroskani przyjaciele.
– Wieczorem jestem zajęta – odpowiedziała. Miała zamiar iść do pewnej staruszki, która zgodziła się poprawić jej grę na fortepianie. Lekcje muzyki porzuciła trzy lata temu, ponieważ jej maż prosił o ciszę i spokój, więc instrument stał od tego czasu w pokoju, pełniąc rolę komody. Niedawno jadąc metrem zerknęła do gazety, którą czytał współpasażer i natknęła się na to ogłoszenie: „lekcje gry na fortepianie”. Odpisała telefon, zadzwoniła i okazało się, że to emerytowana nauczycielka muzyki i robi to tylko po to, aby mieć jakiś kontakt z ludźmi, dlatego lekcji udziela za niewielkie pieniądze.

Staruszka przedstawiła się jako Józefa Skarżyńska i okazała się być schludną, dociekliwą, wesołą i kochającą życie kobietą. Szybko zaprzyjaźniły się, śpiewały w duecie romantyczne piosenki, akompaniując sobie na starym instrumencie, piekły również razem ciasta, pił kakao z kawałkami czekolady i długo rozmawiały w małej przytulnej kuchni o wszystkim i o niczym.

Okazało się, że starsza pani nigdy nie była za granicą, ale marzy o odwiedzeniu Francji i wpadnięciu do słynnej kawiarni des Deux Moulins, aby spróbować równie słynnego deseru – creme brulee z chrupiącą skórką.

Czasami, w drodze do domu, odwiedzała księgarnię, aby uzupełnić swoją bibliotekę kolejnym tomikiem uwielbianej Fanny Flagg lub Owens. Dla Pani Józefy kupowała J. Lo. Colgan lub D. Harris. Starsza Pani kiedyś podzieliła się z nią tym, że „Sklep z czekoladą w Paryżu” to jej ulubiona książka, którą przeczytała już kilka razy z ogromną przyjemnością.

Do dziewczyny zadzwonili rodzice, aby dowiedzieć, jak się czuje.
– Wszystko w porządku – odpowiedziała – robię na obiad kalafior w bułce tartej, jest bardzo smaczny. Jutro idę do teatru z moją nauczycielką muzyki. Jest cudowna, to starsza miła pani, bardzo pozytywna. Obiecała mi, że poprosi dla mnie o lekcje u swojego ucznia, który jest mistrzem fortepianu i obecnie koncertuje w Nieczech.
Siostra przybyła do niej w odwiedziny i próbowała dyskretnie wyłapać, czy nie ma żadnych objawów depresji, jednak nic niepokojącego nie zauważyła – w mieszkaniu było czysto i panował porządek, nie było ani grama kurzu. W sypialni była nowa tapeta, na korytarzu pojawiła się piękna lampa podłogowa z kloszem w odcieniu ciemnozielonych zasłon i wygodne krzesła. Na kuchence stał garnek z zupą pomidorową, a na stole talerz z jeszcze ciepłymi ciasteczkami.

– Nie nudzisz się? – zapytała siostra – może fajnie jakbyś miała papugę albo chomika, zamiast chodzić do jakiejś staruszki i grać na pianinie. Dobrze chociaż, że nie zachciało Ci się grać na bałałajce. Powiedz mi, po co Ci to?
– Kocham to – odpowiedziała – Uwielbiam, gdy dźwięki układają się w piękną muzykę. Poza tym to nie jest jakaś tak staruszka, tylko piękna, wykształcona kobieta z klasą. Chcesz, żebym Ci zagrała?
Lato minęło, nadeszła jesień. W tym czasie rozwiodła się, zmieniła fryzurę na ładniejszą i pokochała swoje nowe życie…

Tego piątkowego wieczoru, jak zawsze, przyjechała na zajęcia. Starsza Pani promieniowała wręcz ze szczęścia: – Mój uczeń przyjechał, chodź, przedstawię Cię mu. Z filiżanką herbaty w rękach na korytarz wyszedł mężczyzna: przystojny, o pięknej, dumnej postawie. W domu pachniało ciastem, słodką wanilią – szarlotka była już gotowa…

Gość dużo i ciekawie opowiadał o trasie koncertowej, z rozbawieniem wspominał czas studencki. Cała trójka spędziła miło czas i w tak ciepłej atmosferze prowadzili miłe rozmowy.
Potem zagrał jej Chopina i była po prostu oczarowana…

Rok później poprosił ją o rękę. Została gospodynią wielkiego domu na wsi, do którego przylegał basen. W jednym z pokoi domu stał tylko fortepian, a przed nim było tylko ogromne okno z widokiem na jezioro. Wieczorem rozpalono tu kominek, a on grał dla niej Schuberta, podczas gdy zachodzące słońce zabarwiło niebo na różowo, purpurowo, pomarańczowo i cytrynowo. Jezioro w tym czasie mieniło się złotem i zielenią, a kiedy księżyc wschodził, lśnił srebrzyście jak łuski ogromnej ryby.

Na wycieczkę do Francji polecieli już jako małżeństwo, a Józefa zgodziła się na to, by im towarzyszyć.
Staruszka przez cały pobyt nie mogła się nacieszyć tą wycieczką i nie dowierzała, że w końcu jej marzenie się spełniło. Odwiedzili kilka miast w tym kraju i oczywiście Paryż: w kawiarni des Deux Moulins jedli creme brulee, ujrzeli słynny Łuk Triumfalny i podziwiali Pałac Królewski, czyli Luwr…

Related Posts

Leave a Reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *