– Tak mnie namawiała, żebym się z nią rozwiódł, że nie ma sensu, żebym się z nią tak męczył i obiecała, że mi pomoże. No i co, co teraz? Powiedziała, że jestem dorosły i sam powinienem rozwiązywać swoje problemy!
Igor ma 30 lat. Ze swoją poprzednią żona mają 6-letniego syna Krzysia. Matka Igora ma 55 lat i mieszka sama w 3-pokojowym mieszkaniu po swoich rodzicach. Ojca nie ma, ponieważ zapił się na śmierć, a wszystko, co mógł po nim odziedziczyć, to jedynie długi.
Igor 7 lat temu ożenił się z dziewczyną z bogatego domu. Matka Igora była zachwycona, ponieważ wiedziała, że syn nie będzie musiał harować dniami i nocami na mieszkanie, samochód, a nawet nie będzie musiał martwić się o pracę, bo został zatrudniony przez swojego zięcia w jego firmie na dość wysokim stanowisku.
Zanim dziecko pojawiło się na świecie, młoda rodzina żyła sobie bardzo spokojnie. Niestety, później ta dziewczyna powiedziała, że nie jest gotowa na to, by być matką, chce jeszcze trochę popodróżować po świecie i w ogóle wybawić się. Zupełnie nie zajmowała się dzieckiem i głównie albo wychodziła z przyjaciółkami do klubów, albo stroiła się i robiła sobie zdjęcia na portale społecznościowe. Często wyżywała się na Igorze i wymagała od niego, aby to on zajmował się dzieckiem i dbał o to, aby to nie przeszkadzało jej w relaksie.
– Synek od urodzenia był kapryśny, dużo marudził, krzyczał. Niestety to bardzo przeszkadzało mojej żonie. Ciężko w tamtym czasie było znaleźć mi opiekunkę, moja mama jeszcze pracuje, więc mogła przychodzić tylko w weekendy, a teściowie od razu powiedzieli, że nie mają czasu ani chęci. W związku z tym pracowałem z domu i jednocześnie zajmowałem się dzieckiem, co było naprawdę ciężkie.
Małżonkowie kłócili się coraz częściej. Róża także coraz częściej znikała na noce z domu mówiąc, że będzie nocować u rodziców, ale kto wie, czy to w ogóle była prawda.
– Pewnego dnia mama była świadkiem awantury między nami i doradziła mi bardzo stanowczo, abym to uciął i się z nią rozwiódł. W zasadzie to i tak sam wychowywałem dziecko – opowiada Igor.
Mężczyzna jeszcze trochę się wahał, czy chce tego rozwodu, ale już jakieś pół roku później sam zdał sobie sprawę, że to nie ma sensu. Spakował się, zabrał dziecko i przeprowadził się do matki.
– Na samym początku wszystko było w porządku. Niestety, teść zwolnił mnie ze swojej firmy, więc zostałem bez dochodów, ale mama mi pomagała. Teściowie zresztą zapomnieli już o tym, że mają wnuka. Była żona także nie chce nic dawać na dziecko twierdząc, że ona nie pracuje i nie ma z czego. Gdyby nie pomoc mamy, to nie dałbym sobie zupełnie rady – wzdycha młody tata.
Chcąc okazać swoją wdzięczność, Igor zaczął dokonywać drobnych prac remontowych w domu. Po roku udało mu się w końcu znaleźć pracę, a małą Kingę wysłał do żłobka – w końcu znalazło się dla niej miejsce. Niestety, mężczyzna często ze względu na problemy zdrowotne córeczki brał wolne, przez co otrzymywał minimalne wynagrodzenie. Nie marzył nawet o tym, że go tam awansują. Czekał jednak na to, aż córka trochę podrośnie i nie będzie tak często chorować, jednak wtedy przyszły kolejne prolbemy. Tym razem z jego matką.
Po powrocie z sanatorium zaskoczyła Igora wiadomością o tym, że na turnusie poznała pewnego mężczyznę, który zdążył już jej się oświadczyć. Sprawa związana ze współnym mieszkaniem nagle stała się kłopotliwa, ponieważ matka poprosiła Igora o to, aby się od niej wyprowadził, by jej partner mógł się do niej wprowadzić i czuł się swobodnie. Matka nie wyobrażała sobie, aby mogli mieszkać wszyscy w czwórkę.
Mieszkanie należy do matki i Igor tak naprawdę nie ma do niego żadnych praw. Ale co ma zrobić? Wynająć mieszkanie? Przecież nie ma pieniędzy. Z byłą żoną nie ma po co rozmawiać, bo jest na utrzymaniu teściów i raczej w ogóle nie zamierza iść do pracy. Pensja Igora z kolei mogłaby wystarczyć na wynajęcie pokoju, ale kto mu go wynajmie mu z płaczącym dzieckiem pokój?
– Jeśli matka nie przekonywałaby mnie tak, że damy sobie radę, to może bym się nie rozwodził. Jakoś może byśmy pokonali ten kryzys, może ona by się zmieniła, a tak to co, chce przeżywać własne szczęście nie myśląc zupełnie o mnie i o wnuku! – żali się Igor.
Jak myślicie, kto ma rację w tej sytuacji? Czy matka powinna pomagać synowi do końca życie, czy to przesada? Co byście doradzili Igorowi?