Mój przyjaciel zadał mi jedno pytanie, którym zburzył mój spokój i poczucie szczęścia

Ożeniłem się z Karoliną po trzech latach znajomości. Poznaliśmy się kiedy była stażystką u mnie w firmie, mimo dużej różnicy wieku, wiedzieliśmy od razu, że jesteśmy sobie pisani. Zanim zdecydowaliśmy się na ślub, sporo razem przeszliśmy, wspieraliśmy się w trudnych chwilach, a wiadomo, że to umacnia związek.
Jesteśmy małżeństwem już pięć lat i mamy do siebie ogromne zaufanie. Karolina jest dla mnie bardzo dobra, wzięła na siebie obowiązki domowe, a ja zajmuję się zarabianiem pieniędzy na nasze utrzymanie i jej zachcianki.

Lubię jak dla mnie ładnie wygląda, więc nie szczędzę jej pieniędzy na kosmetyczkę czy fryzjera.

Moja żona może nie jest wykształcona, ale nie można jej odmówić sprytu, poza tym jest bardzo życzliwa i opiekuńcza, a to jest dla mnie najważniejsze. Potrafi mnie uspokoić po nawet najcięższym dniu w pracy. Niestety jest też niezdecydowana i nie umie podejmować poważnych decyzji. Wiem, że takich rzeczy oczekuje się od mężczyzny, jednak nie chcę, aby najtrudniejsze wybory ciążyły tylko na moich barkach. Karolina nie umie decydować nawet sama o sobie, boi się jakichkolwiek zmian w swoim życiu i nie chce się rozwijać. W zasadzie to odkąd się znamy unika tematu posiadania dzieci i podjęcia się studiów, które pomogłyby jej znaleźć pracę. Ja w ciągu tych kilku lat awansowałem, zrobiłem kilka kursów i sam zacząłem szkolić ludzi, a mam dopiero 35 lat.

Niedawno mój przyjaciel zapytał mnie po co właściwie mi żona. To pytanie jest wciąż w mojej głowie, jestem totalnie w rozsypce. Siedzę i myślę, czy tak na prawdę jej potrzebuję.

Related Posts

Leave a Reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *