Moja żona to dobry człowiek, ma serce na dłoni i nie potrafi przejść obojętnie wobec ludzkiej krzywdy, nigdy nikomu nie odmówiła pomocy. Niestety jej rodzina to bardzo wykorzystuje. Beata pochodzi ze wsi, poznaliśmy się w klubie po obronie jej pracy magisterskiej, od tamtej pory jesteśmy razem. Spora część jej bliskich z rodzinnej wsi zaczęła się przeprowadzać do Warszawy odkąd wzięliśmy ślub 3 lata temu. Niektórzy na stałe, a inny tylko na jakiś czas, zaznać miejskiego życia.
Beata i ja pracujemy w jednej korporacji, ale przy różnych projektach. Wspólne miejsce pracy pozwala nam oszczędzać na dojazdach. Ogólnie nie żyjemy wystawnie, gromadzimy każdy możliwy grosz na remont mieszkania i budżetowe podróże. Mieszkanie odziedziczyłem po babci, wcześniej nie miałem potrzeby go odświeżać, ale odkąd mieszkam razem z żoną, chcemy urządzić je po naszemu. Konieczny był remont łazienki i kuchni, z czym uporaliśmy się w zeszłym roku. Odświeżyliśmy też ściany w całym mieszkaniu, w kolejnych latach chcemy wymienić też meble w salonie i sypialni, ale wiadomo, że na to trzeba sporej ilości gotówki.
W naszym mieszkanku czuliśmy się na prawdę komfortowo po ostatnim gruntownym remoncie, ale nasz spokój zaczęli zakłócać krewni Beaty. Jej siostrzenica wpadła z wizytą i nocowała u nas przez miesiąc, czuła się jak w hotelu! W międzyczasie odwiedziła nas też ciotka Teresa, niby pilnować swojej córki, ale też wracała tylko spać. Na weekendy zjeżdżają różni krewni i robią z naszego mieszkania darmową noclegownię.
Kiedy kuzyn Beaty dowiedział się, że wyjeżdżamy na tydzień za granicę, koniecznie chciał zaopiekować się naszymi roślinami, ale my nie myśleliśmy nawet, żeby powierzyć mu nasze mieszkanie. Jednak, gdy tylko wróciliśmy wprowadził się do nas na tydzień z żoną i synkiem. Nie chcieliśmy być niegościnni, więc oddaliśmy im naszą sypialnię, a sami spaliśmy na kanapie w salonie, bo nasze łóżko mogło wygodnie pomieścić ich trójkę.
Nikt nigdy nie pomyślał, żeby dołożyć się do kosztów jedzenia czy pomóc w sprzątaniu, wszyscy byli przyzwyczajeni do bycia gośćmi. Mam już dość goszczenia obcych ludzi, którzy nie poczuwają się do żadnej wdzięczności. Beata przyznała mi się, że nie ma siły im odmawiać, a potem poprosiła mnie, bym pomógł jej w zakończeniu prowadzenia tego darmowego hotelu, bo właśnie zrobiła test ciążowy i wyszedł pozytywny. Chwyciłem ją w ramiona i dostałem nowej energii. Dzwoniłem do każdego jej członka rodziny i oznajmiałem, że przez najbliższy miesiąc mamy deratyzację w bloku, a w mieszkaniu obok dodatkowo dezynsekcję i musimy się wynieść. Przez okrągły miesiąc mieli mieszkanie tylko dla siebie, a rodzina nawet nie zaproponowała, by na ten czas przenieśli się do nich.
Po miesiącu zadzwoniła ciotka Danuta i oznajmiła, że w następny weekend przyjedzie do nas jej syn, Karol, bo zaczyna rok akademicki. Włączyłem tryb głośnomówiący i razem z Beatą, niemal jednocześnie powiedzieliśmy, że spodziewamy się dziecka i nie życzymy sobie teraz żadnych odwiedzin. Karol musiał na szybko załatwić sobie akademik, bo my nie zamierzaliśmy dłużej oferować darmowych noclegów. Cała rodzina Beaty się od nas odwróciła i nie mogą nam wybaczyć, że zamknęliśmy dom przed krewnym. Teraz jadąc do stolicy nie mogą liczyć, że się u nas zatrzymają, a my cieszymy się wolnością we własnym mieszkaniu.
Jak myślicie, czy krewni Beaty mają uzasadnione powody, by odcinać się od niej i jej męża? A może to Beata przesadza i powinna dalej pomagać krewnym?