Chcę podzielić się z Wami moją historią.
Mam na imię Agata i kiedy byłam nastolatką, zaszłam w ciążę z moim ówczesnym chłopakiem, którego naprawdę mocno kochałam. Spotykaliśmy się wtedy już od roku i chodziliśmy nawet do tej samej klasy. Oboje mieliśmy ledwo po 16 lat.
Gdy dowiedzieliśmy się o ciąży, bardzo się wystraszyliśmy – obawialiśmy się konsekwencji, które to ze sobą będzie niosło. Przez to na początku nie powiedzieliśmy o tym naszym rodzicom, jednak w końcu musieliśmy. To był dla nich prawdziwy szok. Zarówno jego rodzina jak i moja była uważana za dobrą, żyjącą zgodnie z zasadami religii katolickiej, a tutaj coś takiego!
W związku z tym, że byliśmy jeszcze młodzi, to rodzice Karola oraz mój ojciec (po śmierci mamy tylko on mnie wychowywał) zdecydowali, że podejmą za nas “odpowiednią decyzję”. Zarówno moi rodzice, jak i rodzice Karola uważali, że powinniśmy się skupić na nauce, dostać potem na dobre studia, a nie babrać się w pieluchach, dlatego zgodnie uznali, że aborcja będzie najlepszym rozwiązaniem.
Ojciec zmuszał mnie do zabiegu i nawet siłą zabrał mnie do lekarza, który miał wykonać dany zabieg, jednak wtedy okazało się, że na to jest już za późno, ponieważ to był już piąty miesiąc.
Postanowił więc wywołać u mnie poronienie, kiedy byłam w 7 miesiącu ciąży. Udało mu się i straciłam to dziecko, a lekarze, którzy mnie potem badali uznali, że to było naturalne poronienie.
Potem z Karolem staraliśmy się wrócić do normalnego życia. Ciągle byliśmy parą, skończyliśmy oboje szkołę, potem studia, a rok po uzyskaniu magisterki pobraliśmy się.
Jego rodzice mnie lubili, tak samo mój ojciec lubił Karola, dzięki czemu wszyscy żyliśmy ze sobą w zgodzie. Kilka miesięcy po ślubie zaszłam w ciążę i naprawdę wszyscy byliśmy z tego powodu niezwykle szczęśliwi. Tak się jednak złożyło, że w siódmym miesiącu ciąży niespodziewanie zaczęłam krwawić. Zabrano mnie do szpitala, a tam na świat przyszedł mój wcześniak. Ważył zaledwie półtora kilograma i był niezwykle słaby, a trzy godziny po urodzeniu niestety już nie żył. Lekarze poinformowali mnie, że mam uszkodzoną macicę i już nigdy nie będę mogła mieć dziecka.
Ojciec odwiedził mnie w szpitalu i powiedział, że teraz żałuje, że przed latami zmusił mnie do pozbycia się dziecka. Niestety, jego przeprosiny i żal nie sprawiają, że czuję się lepiej, ponieważ czasu nie da się cofnąć ani naprawić takiego błędu. Faktem jest to, że nigdy nie będę mogła mieć już dzieci. Okropnie żałuję tego, co stało się, gdy miałam 16 lat.
Nie wiem, czy Karol jeszcze będzie chciał ze mną być, bo zawsze powtarzał, że bez dziecka nie ma rodziny… Jestem załamana.