Chcę opowiedzieć pewną historię, która mi się przydarzyła.
Niedawno kupiłam mieszkanie w zwyczajnym bloku z wielkiej płyty. Nikogo tam nie znałam, zatem nie miałam jeszcze bliskich stosunków z sąsiadami, dlatego też od samego początku udawało mi się żyć z nimi w zgodzie i bez konfliktów. Blok był już stary i niektóre rzeczy w mieszkaniu musiały zostać wymienione na nowsze i lepsze. Pewnego razu pękła mi rura w łazience i woda zaczęła zalewać sąsiadów. Wyszłam akurat wtedy na zakupy i nie widziałam tego, jednak gdy z nich wróciłam i jeszcze nie otworzyłam drzwi do mieszkania, sąsiadka już przybiegła do mnie z awanturą. Krzyczała, że zalałam jej całe mieszkanie!
Dodała jeszcze, że dopiero co remontowała salon i kupił bardzo drogie meble, a teraz to wszystko poszło na marne. Wtedy zdałam sobie sprawę, że pewnie będę musiała zapłacić jej ogromne pieniądze, aby pokryć te straty. Byłam zszokowana i nawet nie wiedziałam o tym, że ta rura była do natychmiastowej wymiany, bo właściciel zapewnił mnie, że wszystko jest w dobrym stanie. Zapytałam więc sąsiadki, czy mogę zejść na dół i zobaczyć, jak to dokładnie wygląda, a potem wspólnie możemy spisać straty, jakich doznała w wyniku tego zalania, jednak niespodziewanie sąsiadka nie chciała wpuścić mnie do mieszkania. Powiedziałam wtedy, że jeśli mnie do siebie nie wpuści i na własne oczy nie zobaczę, co dokładnie uległo zniszczeniu, to nie zobaczy ode mnie żadnych pieniędzy, jednak mimo tego upierała się przy swoim.
Potem weszłam do mieszkania i sprawdziłam, jak wygląda to pęknięcie rury. Okazało się, że pęknięcie było tak małe, że na pewno nie mogło spowodować zalania całego mieszkania, co potem potwierdził hydraulik, którego do siebie wezwałam, a który naprawił usterkę. Postanowiłam więc jeszcze raz pójść do sąsiadki i przekonać się, jak naprawdę było z tym zalaniem. Kiedy tylko otworzyła mi drzwi od razu jej powiedziałam, że rura jest już wymieniona i nie będę jej już więcej zalewać. Zaoferowałam rekompensatę za szkody, ale pod warunkiem, że sama będę mogła je zobaczyć i ocenić.
Wtedy sąsiadka oburzyła się i powiedziała, że głupia nie jest i sama wie, jakie są szkody, które już zresztą oceniła na jakieś 12 tysięcy złotych. Nie zamierzała mnie wpuścić do środka, żebym jej jeszcze czegoś nie ukradła, w końcu mnie nie zna. Nie powiedziałam zatem już nic i poszłam do swojego mieszkania. Słyszałam jeszcze tylko, jak sąsiadka wygraża się, że zgłosi sprawę do sądu, a ja powiedziałam, że to dobry pomysł, więc czekam.
Kilka dni później otrzymałam pismo z firmy ubezpieczeniowej, w której sąsiadka ubezpieczyła swoje mieszkanie. Z dokumentu dowiedziałam się, że szkody zostały oszacowane na 2,5 tysiąca złotych. Zapłaciłam więc tę kwotę i myślałam, że mogę zapomnieć już o tej sprawie, ale myliłam się.
Sąsiadka pojawiła się u mnie po tygodniu od uregulowania przeze mnie należności i powiedziała, że mam jej dać teraz pieniądze, bo ubezpieczyciel jeszcze nie wypłacił jej obiecanej kwoty. Uważała, że jestem jej winna jeszcze 9,5 tysiąca, bo ubezpieczyciel sie pomylił. Ja krótko tylko odkrzekłam, że już wszystko załatwiłam za pośrednictwem jej firmy ubezpieczeniowej i zakmnęłam jej drzwi przed nosem. Wiedziałam, że jej celem jest wzbogacić się na mnie, ale nie zamierzałam na pewno dawać jej żadnych pieniędzy.
Wtedy sąsiadka wymyśliła nowy sposób, by wyciągnąć ode mnie pieniądze – zadzwoniła z informacją, że wynajęła rzeczoznawcę, który ocenił wartość zniszczonych w wyniku zalania rzeczy na 12 tysięcy. Poprosiłam zatem o stosowną dokumentację, którą sporządził ten ekspert. Otrzymałam ją, sfotografowałam, przeczytałam, a potem zaczęłam czytać opinię na temat tego rzeczoznawcy w Internecie, ale wydaje się, że wszystko jest zgodne z prawem. Sąsiadka odgraża się, że teraz ma wszelkie podstawy, by iść z tym do sądu i na pewno nie odpuści.
Nie wiem, co powinnam zrobić, ale wydaje mi się, że ta ekspertyza jest albo sfałszowana, albo sąsiadka odpowiednio za nią zapłaciła, ponieważ różnica w ocenie szkód firmy ubezpieczeniowej i tego eksperta jest ogromna.
Mam nadzieję, że sprawa się wyjaśni, a to mój ostatni konflikt z kimkolwiek z sąsiadów.