W ciągu 6 lat małżeństwa wiele przeszliśmy z moim byłym mężem. Bardziej precyzyjne byłoby stwierdzenie, że to ja przeżyłam. Przez ostatnie dwa lata mojego życia małżeńskiego mąż był nie do zniesienia, a ja go tolerowałam. Wszystko opowiadał swojej matce – gdy mieliśmy jakieś problemy, teściowa dowiadywała się o nich pierwsza.
Zawsze uważałam, że wszystko, co dzieje się między nami, dotyczy tylko nas i że musimy rozwiązać te problemy bez ingerencji innych osób. Właściwie, z powyższego powodu moja mama nie od razu zaakceptowała moją decyzję o rozstaniu z Antkiem. Nie wiedziała, przez co przechodziłam z tym mężczyzną. Kiedy ja zadecydowałam o rozwodzie, mój były mąż poszedł do mojej matki i opowiedział jej, jaka jestem okropna, jak trudno mu się dogadać z dorastającym synem, a dodatkowo ja ciągle mam o coś pretensje. Powiedział jej też, że wydaję za dużo pieniędzy na zabiegi upiększające. Prawda jest taka, że włosy zaczęły mi wypadać przez nerwy, musiałam chodzić do trychologa, bo szampon i zwykła pielęgnacja włosów już nie pomagały. Najgorsze jest to, że moja mama mu uwierzyła!
Zadzwoniła do mnie po tej całej szopce urządzonej przez Antoniego i powiedziała:
– „Opamiętaj się, Milena. Trudno mu się dogadać z synem, po prostu jest sfrustrowany. Może będzie lepiej. Czy nie popełniłaś błędu od razu decydując się na rozwód? Nie zmieniłam zdania. Kiedy nadszedł czas na omówienie podziału majątku, zaproponowałam dwie opcje: albo ja biorę mieszkanie w całości, a on rezygnuje ze swojej części, albo zwraca mi równowartość mojego wkładu w mieszkanie i ja oddaję mu swoją część, razem z wyposażeniem, które kupiłam z własnych środków i dostałam od rodziny. Antoni powiedział, że podoba mu się pierwsza opcja, ale pod warunkiem, że na własny koszt całkowicie wyremontuję jego nowe mieszkanie.
Druga opcja nie wchodziła w tym momencie w grę, bo nie miał wystarczającej sumy pieniędzy. Poprosił mnie, żebym zrzekła się swojej części mieszkania, a on spłaci mnie w ciągu najbliższych czterech lat. Wiedziałam, że to nierealne – nie tylko w cztery, ale nawet w dziesięć lat. Wtedy zwróciłam się do prawników, myśląc, że oni będą w stanie lepiej wszystko rozwiązać. W tym momencie mój mąż zaczął się denerwować, okazało się, że po tym błysnął talentem aktorskim przed moją matką, natychmiast złożył wniosek rozwodowy, ale podał mój zły adres, wobec czego ani razu nie stawiłam się w sądzie. Mój mąż miał już doskonały plan, wymyślił, że wygra nasze mieszkanie, ponieważ nie kontaktuję się z nim i nie płacę czynszu.
Kiedy osobiście złożyłam wniosek o rozwód, mąż i jego matka posunęli się do kolejnego oszustwa: przedstawili w sądzie weksel, rzekomo z moim podpisem, twierdząc, że jestem winna mężowi 4 miliony złotych. Ale na dole nie było mojego podpisu, więc kłamstwo się nie udało. Proces trwał cały rok. Mąż i teściowa wymyślali coraz to nowe sztuczki, żeby sprawić, że poczuję się źle. W rezultacie przegrali, musieli zwrócić mi koszty sądowe i spłacić moją część mieszkania. Nie pozwolili mi zabrać mebli ani zabytkowego obrazu po babci. To wtedy oczy mojej matki otworzyły się na zięcia.
Gdy wyszedł z sali sądowej, zaczęła machać rękami i krzyczeć do niego: Pamiętaj, że mam syna, który chętnie z tobą porozmawia! Przez cały ten czas dbałam o ciebie, gdyby nie ja, bylibyście zgubieni! Wychodząc wieczorem, uważaj, bo wszystko może się zdarzyć. Minęły już trzy lata. Teraz mieszkam z innym mężczyzną. Bardzo się lubimy i myślę, że wkrótce się pobierzemy. Ale mój były… nic o nim nie wiem. Mam nadzieję, że dobrze mu się wiedzie.