Powinnaś przy nim być.

Powinnaś być przy nim.

– Dzień dobry, słoneczko – powiedział Michał całując żonę – Kocham cię! Dzisiaj jest dzień wolny. Co robimy?

– Dzień dobry – pocałowała go Wiktoria. – Zostańmy w łóżku.

Na obiad młodzi ludzie udali się w odwiedziny do rodziców Michała.

– Witajcie moi drodzy! Chodźcie! – przywitała ich matka Michała, Halina. – Powiedz mi, Wiki, co u ciebie? Kiedy doczekam się wnuków?

Michał uśmiechnął się tylko do matki.

– Mamo, nie śpiesz się. Jesteśmy małżeństwem dopiero od pół roku.

– Nie zwlekaj z tą sprawą – Kobieta lekko naciskała.

– Mamo, nie martw się, będą wnuki, na pewno. Tylko daj nam trochę czasu. – odparła Wiktoria.

– Boże, daj mi dożyć do tego czasu. – westchnęła. – A teraz chodźcie szybko do kuchni pić kawę. Upiekłam ciasto.

Wracając wieczorem do domu Michał był pochłonięty myślami i milczał przez całą drogę. Już przed snem postanowił zapytać żonę:

– Jesteśmy małżeństwem od pół roku. Dlaczego nadal nie zaszłaś w ciążę?

– Pewnie dlatego, że o tym nie rozmawialiśmy. Rozumiem, że twoja mama czeka na wnuki. Zgadzasz się z nią ale nigdy nie słyszałam od ciebie, że chcesz mieć dzieci.

– Myślałem, że już o tym wiesz?

– Słońce, trzeba mówić o swoich pragnieniach – powiedziała czule Wiki, przytulając męża.

– Więc po co marnować czas? Proponuję zająć się tym tematem. Zaraz. – śmiejąc się, Michał podniósł ukochaną na ręce i zaniósł do sypialni.

Rok później.

– Co dziś na obiad? – po powrocie do domu z niezadowoloną twarzą powiedział Michał – mam nadzieję, że będzie jadalny?

– I witaj skarbie – odpowiedziała smutno Wiktoria. – przebierz się, umyj ręce i do stołu.

Siadając przy stole, Michał położył wizytówkę przed żoną.

– Jutro jedziesz na badania. Już zapisałem cię do lekarza.

Wiki rzuciła talerz na podłogę i krzyknęła:

– Cholera, ile można? Nie mam już siły! Wszyscy lekarze dają tę samą odpowiedź – jestem całkowicie zdrowa! Co jeszcze mi powiedzą?

– Coś jest z tobą nie tak, skoro wciąż nie mamy dzieci! – krzyknął Michał.

– Co ty robisz? A może powinieneś chociaż raz przebadać siebie a nie szukać ciągle we mnie przyczyny?

– Dobrze! Jeszcze raz cię zbadamy a potem moja kolej. – zgodził się w końcu Michał.

– Ok. W takim razie zobaczymy! – odpowiedziała Wiki.

Rano udali się do kliniki, gdzie lekarze pobrali wszystkie niezbędne materiały. Kilka dni później wyniki były gotowe i para została zaproszona na wizytę.

– Co do ciebie, Wiktoria – zaczął lekarz. – jesteś całkowicie zdrowa i nie widzę żadnych przeszkód w poczęciu dziecka.

– Chodzi o mnie? – zapytał Michał.

Lekarz spojrzał na niego i poprawił okulary:

– Jeśli chodzi o ciebie, stwierdziliśmy naruszenie funkcji wydzielniczej, w której jądra nie wytwarzają odpowiedniej liczby plemników, w wyniku czego zapłodnienie komórki jajowej jest niemożliwe. O tej formie niepłodności mówi się również wtedy, gdy ruchliwość plemników jest upośledzona lub gdy mają wady lub nieprawidłowości. Ale nadal będziemy się tym zajmować.

Wiktoria się popłakała. Lekarz podał jej chusteczki. Michał po prostu milczał.

– Uspokój się i posłuchaj. – powiedział lekarz. – Michał zostanie poddany leczeniu. Po przeprowadzeniu dodatkowego szeregu badań. Tylko bądź cierpliwa. Zgoda?

Pozostało im tylko przytaknąć. Po powrocie do domu Wiki odmówiła jedzenia. Michał poszedł do innego pokoju. Wieczór spędzili osobno, każdy z własnymi myślami i bólem.

Rano, wchodząc do kuchni, Wiktoria przywitała się z mężem i zapytała jak spał. Nie spał całą noc.

– Nie chcesz mi nic powiedzieć, przeprosić?

– Za co mam cię przepraszać? Nie ty jesteś chora ale ja!

– A może przynajmniej za rok niekończących się roszczeń, oskarżeń, badań, twojego niezadowolenia. Za to!

Michał nic nie powiedział, wstał nagle i wyszedł z kuchni.

W Wiki wszystko się trzęsło. Przez cały rok obwiniała się za niepłodność. Ich związek zamienił się w piekło. Jego krzywe spojrzenia. Miał nadzieję, że kolejne badanie udowodni, że problem tkwi w niej. Ale wyszło inaczej. Była tak zraniona, że nie mogła oddychać. Coś stało jej w gardle a po policzkach spływały łzy, których nie mogła powstrzymać. Wyszła na balkon, cicho zalewając się łzami i patrzyła z goryczą na plac zabaw, na którym bawiły się dzieci.

Raz po raz powtarzała w głowie: „Nie będziemy mieli dzieci. I nie będzie też sensu leczenia”. Ale potem przestraszyła się swoich myśli.

„Dlaczego tak myślałaś? To twój mąż! Musisz być przy nim i go wspierać. Poradzimy sobie.” przecierając łzy, Wiktoria skierowała się z powrotem do mieszkania.

– Gdzie jesteś? – zawołała męża ale nie było odpowiedzi. Zaczęła go szukać w całym mieszkaniu, nigdzie go nie było. Wzięła telefon, zaczęła do niego dzwonić ale nie odbierał.

Po pewnym czasie wrócił do domu z bukietem róż, pudełkiem jej ulubionych cukierków i szampanem. Przytulił żonę i powiedział:

– Wybacz mi, proszę, za zafundowanie ci tak okropnego roku. Kocham cię i nie chcę cię stracić! To, co powiedziałaś mi dziś rano…całkowicie na to zasłużyłem. Bolały mnie twoje słowa. Nie ukrywam. Ale bardziej bolesne było zrozumienie, że jestem sam przeciwko chorobie. Ale nie jestem sam?

– Bardzo cię kocham! Nigdy cię nie opuszczę! Ale obiecaj mi jedno. Nie zamkniesz się przede mną Jesteśmy rodziną. Bez względu na to, jak długo potrwa twoje leczenie, wiedz, że zawsze będę przy tobie. Pokonamy to wszystko razem.

Po tej rozmowie wróciło do nich to, co stracili w ciągu minionego roku. Jeszcze bardziej niż przed ślubem zaczęli się cenić, stali się dla siebie wsparciem we wszystkim. W końcu jest to bardzo ważne, gdy wspiera cię ukochana osoba.

Related Posts

Leave a Reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *