Z przyzwyczajenia po pracy poszedłem do supermarketu na zakupy. Niedaleko działu z pieczywem stał chłopiec, który był ubrany bardzo schludnie, ale staromodnie i widać było, że nie są ani markowe, ani nowe. Stał tam sam, dopóki nie podeszła do niej mama. Była młoda, ale widać, że już bardzo zmęczona i najwidoczniej nie miała łatwego życia. Maluch wskazał palcem na pączka z krówki, ale jego mama przytuliła ją i powiedziała, że „dziś też nie mamy za dużo pieniędzy i nie wystarczy nam na tę słodkość”. Chłopiec skinął głową, uśmiechnął się i poszedł za matką.
Gdy przechodzili obok gabloty, chłopiec jeszcze ostatni raz spojrzał na pączka, ale starał się powstrzymać swoje emocje, by nie zrobić mamie przykrości. Zwróciłem uwagę na zawartość ich koszyka. Były w nim najbardziej tanie artykuły, które także można nazwać artykułami pierwszej potrzeby. Od razu stało się dla mnie jasne, że kobieta miała wyliczone wszystko co do grosza. Gdybyście tylko widzieli oczy tego malucha wpatrującego się w pączki! Napełniłem koszyk dużą ilością słodyczy, w tym także kupiłem pączki. Tego dnia dostałem pensję i mogłem sobie po prostu na to pozwolić. Potem poszedłem w ich stronę. Przy chłopcu stała jeszcze dziewczynka, najwyraźniej była to jego siostra.
Trzymała w ręce najpiękniejsze farby, ale mama potrząsnęła zaprzeczająco głową, uśmiechając się z poczuciem winy.
– Karolinko, mama nie ma pieniędzy, możemy pokolorować Twoją łąkę kredkami?
Skinęła głową, odłożyła farby na miejsce i stanęła obok mamy. Zarówno brat, jak i siostra zachowywali się bardzo spokojnie. Nie obrażali się na matkę, nie robili scen. Oznaczało to, że ich matka rozmawiała z nimi na ten temat i doskonale znali swoją sytuację. Bardzo mnie to wzruszyło i postanowiłem coś dobrego zrobić. Prawie wręcz pobiegłem do kasy, poprosiłem o spakowanie wszystkiego do toreb prezentowych, aby była to niespodzianka dla dzieci, a nie oczywista pomoc. Nie wiedziałem jednak, jak mogę im to dać, aby nie poczuły się źle. Po chwili jednak wymyśliłem i podszedłem do nich z pełnymi torbami, mówiąc:
– W naszym sklepie odbywa się dziś konkurs „najbardziej przyjazna rodzina”. Jesteście naszymi zwycięzcami! Gratuluję! – I dałem prezenty dzieciom, a raczej położyłem je na podłodze przed nimi, bo torby były tak ciężkie, że pewnie nie dałyby rady ich udźwignąć. Na początku dzieci nie zareagowały w żaden sposób i spojrzały ostrożnie na mamę, czekając na aprobatę. Skinęła głową, uśmiechając się. W jej oczach pojawiły się łzy, a potem podziękowała. Dziewczynka dodał
– Tak, jesteśmy bardzo przyjazną rodziną! – powiedziała dziewczynka.
– Tak, i bardzo się wszyscy kochamy! – chłopiec kontynuował.
Pogłaskałem ich po głowach, uśmiechnąłem się do mamy i poszedłem do domu. Od tego uczynku zrobiło mi się tak ciepło na duszy i trzyma się u mnie do dzisiaj.