Mój mąż ma młodszą siostrę. Mój mąż i ja już mieszkamy dziewięć lat, więc jego siostra i ja jesteśmy w tym samym wieku. Ale komunikacja się nie rozwija, jesteśmy zbyt różni. Ona jest bardzo prostą, hałaśliwą dziewczyną i nie dba zbytnio o swój wygląd. Nie bardzo lubię to zachowanie, trudno mi się z ną porozumieć.
Od naszego ślubu siostra mojego męża chce być moją koleżanką, ale ja nie jestem zbyt towarzyską osobą, w przeciwieństwie do niej. Wolę spędzać czas w ciszy i samotności. Praca na to pozwala – jestem krawcową i kostiumografką. Pracuję w domu, mamy mieszkanie trzypokojowe, jeden z pokoi został mi oddany na warsztat.
Wizyta siostry mojego męża jest dla mnie zawsze sprawdzianem, bo wszystkiego dotyka, potrafi rozrzucać guziki, zamiatać wzory, przestawiać pudełka ze szpulkami, czyli wprowadza chaos w mojej przestrzeni roboczej. Starałam się jej nie puścić, ale nie rozumiała miękkich odmów, a ja nie miałam odwagi przyjąć ostrych. Ale znalazłam wyjście – poprosiłam męża, żeby przeciął zamek i przed przyjazdem siostry zamkniełam drzwi. Powiedziałam, że to od kota, który ośmielił się tam kłócić.
Ponieważ sama szyję, moje ubrania są w większości zrobionę przez mnie. Po prostu mogę wydać dużo pieniędzy i czasu na szukanie ubrań, dlia tego szyje ją sama.
Bardzo nie lubię praktyki wymiany rzeczy. Jestem pod tym względem bardzo obrzydliwą osobą. Nawet w sklepie zmierzyć coś obrzydliwo, wiedząc, że przede mną te ubrania mierzyły dziesiątki innych osób. Ale siostra mojego męża była obojętna na moje wyjaśnienia. Wierzy, że po pierwsze jesteśmy krewnymi, a po drugie wszystko myje po sobie.
Może zamknę oczy ze wstrętu, a potem umyję i wyprasuję rzecz. Ale tu pojawia się kolejna rzecz – siostra mężczyzny jest bardzo niechlujna w sprawach. Ona może dotykać, klepać, łzawić, wcale jej to nie obchodzi – no cóż, umyję, no, zszyję co tu się dzieje. Ale nie wszystkie da się wyprasować i uszyć, a haczyki bardzo psują wygląd rzeczy.
I czuję obcy zapach na moich rzeczach, bez względu na to, ile je pierzesz. Możesz się ze mnie śmiać, ale to prawda. Dlatego nieprzyjemnie jest mi oddawać siostrze bluzki, sukienki i spódnice za „pozwól mi podnieść”.
A ostatnio miełiszmy nieprzyjemną sytuację. Przed uroczystym wydarzeniem kupiłam dla siebie bardzo drogi materiał z zagranicy. Uszyła sukienkę, której nie wstydzi się pokazać podczas tygodnia mody. Byłam bardzo zadowolona. Ale nie mogłam się ubrać. Siostra mojego męża błagała mnie, gdy męża nie było w domu. Powiedziała to przez pół dnia, na ślub i powrót koleżanki. Nie wiem jak, ale zgodziłam się bez pytań
Siostra mężczyzny po cichu oddała sukienkę. Przed uroczystym wydarzeniem wyjmuję sukienkę z szafy i jest podarta. Gdzieś się złapałila, i z ogromną dziurą. Jak płakałam. Mężczyzna już myślał o wezwaniu karetki.
Po uspokojeniu zadzwoniłam i ogłosiłam kwotę, którą należy mi zwrócić za zepsutą rzecz. Natychmiast teściowa dzwoni i zaczyna mnie umoralniać, mówiąc, dlaczego jej córka powinna mi dać coś na szmatę. Takich potrafię uszyć tysiące. Generalnie muszę się dzielić, ponieważ jesteśmy krewnymi i moim świętym obowiązkiem jest oddanie ostatniego bliźniemu.
Nie cofnęłam się i monotonnym głosem poprosiłam o zwrot pieniędzy wydanych na sukienkę, biorąc pod uwagę moją pracę.
Nie trzeba dodawać, że teraz stałam się nieproszonym gościem w domu rodziców mojego męża. Moja córka jest aniołkiem, nie jest zbyt miłą osobą, która ubolewa nad „kawałkami dla dziecka”.
Płaczę wspominając tę sukienkę. Zrozumie mnie tylko ten, kto robi coś własnymi rękami, wkładając w swoją pracę cząstkę swojej duszy i kawałek życia.