Z żoną niedawno kupiliśmy dom.
Jest w ciąży więc robię wszystko, aby niczego jej nie brakowało. Codziennie po pracy wracam od razu do domu, żeby jak najmniej domowych obowiązków wykonywała sama. Na szczęście póki co czuje się bardzo dobrze i nie narzeka na samopoczucie, a jest już w ostatnim trymestrze ciąży. Mówię to dlatego, aby przedstawić naszą sytuacją i pokazać, że żadna pomoc wcale nie jest nam potrzebna. Tuż po naszej przeprowadzce teść kupił sobie mieszkanie w bloku naprzeciwko naszego domu, a swoje trzypokojowe mieszkanie zostawił córce, która jest już po trzydziestce, ale jakoś nie zamierza ułożyć sobie życia osobistego i żyje na koszt ojca. Oczywiście pracuje, ale wszystko wydaje na ciuchy, imprezy i wyjścia do drogich restauracji z przyjaciółmi. Teraz też urządza się w mieszkaniu ojca i nawet nie to jest całkowitym powodem mojego niezadowolenia, a bardziej to, że teść praktycznie u nas teraz mieszka. Cały dzień spędza u nas pod pozorem pomocy żonie, ale w rzeczywistości przychodzi do nas około 8 rano, kąpie się u nas, je śniadanie, włącza telewizor i tak do wieczora z przerwami na zjedzenie obiadu i kolacji, który przygotowuję ja albo żona. Nie zmywa naczyń i w dodatku pierze u nas swoje rzeczy. W ogóle nie pomaga. Zapytałem nawet żony, czy potrzebuje pomocy ojca, a ta odpowiedziała, że nie, ale nie wie jak to powiedzieć ojcu.
Nie miałbym nic przeciwko jego obecności w naszym domu, ale przez niego rano czasami spóźniam się do pracy z powodu tego, że zajmuje nam łazienkę. W ciągu dnia z kolei ogląda w telewizji to, czego my z żoną nie znosimy, nie wspominając już o tym, że troszczy się tylko o siebie, a nie o swoją ciężarną córkę. Pewnego dnia nie mogłem się już powstrzymać i zapytałem, dlaczego nie robi tego wszystkiego w swoim mieszkaniu. Okazuje się, że odpowiedź była prosta, ponieważ on przychodził do nas, aby nie marnować energii elektrycznej, gazu, wody i wszystkiego innego, za co oczywiście trzeba płacić rachunki. W końcu nie dokłada się nam do rachunków, co oznacza, że wszystko ma tutaj za darmo. Póki co jeszcze zaciskamy zęby, ale nie wiem, jak długo takie coś potrwa, bo mnie już kończy się cierpliwość.