Oboje z mężem byliśmy dojrzałymi, spełnionymi ludźmi, którzy mieli dorosłe córki. Nasze małżeństwo było szczęśliwe, nie mieliśmy większych problemów, dzieci mieszkały już w innych miastach. Poczuliśmy w pewnym momencie, że jednak czegoś nam brakuje. A ponieważ zawsze chcieliśmy mieć syna, zaczęliśmy myśleć o adopcji. Dziś uważam, że nie przemyśleliśmy tego zbyt dobrze, zadziałaliśmy pod wpływem impulsu, nie zdając sobie do końca sprawy z czym wiąże się adopcja.
Po kilku rozmowach zrobiliśmy rozeznanie w temacie i umówiliśmy się na wizytę w pobliskim domu dziecka. Oczywiście proces adopcji musiał trochę potrwać ale mówiąc w skrócie, pojechaliśmy i zobaczyliśmy chłopca, który wydał nam się idealny. Miał około pięciu lat, był drobny i miał w twarzy taki smutek, że od razu złapał nasze serca. Zwłaszcza serce mojego męża. Po załatwieniu wszystkich formalności, Witek, bo tak miał na imię, zamieszkał w naszym domu. Mój mąż oszalał na punkcie “syna”. Widać było, że dziecko zawojowało jego serce, byli praktycznie nierozłączni. Niestety ze mną sprawa nie była taka prosta. Nie wiem czemu ale nie mogłam się przekonać do tego dziecka. Starałam się, naprawdę. Myślałam, że to kwestia czasu, że dam radę i pokocham tego chłopca. Niestety, w końcu musiałam wyznać mężowi, że nie mogę traktować Witka jak rodzonego syna i że nie chcę udawać miłości do niego.
Nie pamiętam kiedy się aż tak pokłóciliśmy. Mąż nie przyjmował do wiadomości tego, co mu tłumaczyłam. Był zachwycony chłopcem i nie chciał słyszeć o oddaniu dziecka. Jednak byłam nieugięta i w końcu stanęło na tym, że sama zawiozę go z powrotem do domu dziecka. Kiedy dojechaliśmy na miejsce, Witek spojrzał na mnie ze smutkiem, wysiedliśmy z auta a wtedy on podszedł do mnie, przytulił się i szepnął mi do ucha:” Nie zostawiaj mnie, mamo”. W tym momencie rozpłakałam się jak dziecko, wzięłam go na ręce i pojechałam z nim do domu. Dzięki Bogu wreszcie coś się we mnie odblokowało i poczułam, że tak naprawdę od dawna kocham go całym sercem. Nie wiem czemu narzuciłam sobie taki dystans wobec tego dziecka. Może w jakiś pokrętny sposób bałam się pokochać obce dziecko. W każdym razie od tego momentu stał się dla mnie najukochańszym synkiem i nie jestem w stanie sobie wyobrazić, jak potoczyłoby się nasze życie, gdybym go wtedy oddała.