Nasza historia jest taka jak setki innych.
Po ślubie zamieszkaliśmy z moimi rodzicami. Mieszkało nam się w miarę dobrze. Nie było między nami większych spięć.
Ale gdy dzieci podrosły zrobiło się trochę ciasno.
Po długim namyśle zdecydowaliśmy z mężem, że czas pomyśleć o jakimś swoim miejscu do życia. I, że trzeba to zrobić teraz póki jesteśmy jeszcze w miarę młodzi.
Dzieci chodziły do przedszkola, więc oboje pracowaliśmy. Mąż stwierdził, że przy niewielkim kredycie hipotecznym powinniśmy dać sobie radę z zakupem.
Okazja do zakupu pojawiła się bardzo szybko. W niedalekiej odległości od miasta, ktoś wystawił siedlisko na sprzedaż.
Pojechaliśmy z mężem obejrzeć tą nieruchomość. Dom był trochę zaniedbany, ale miejsce było urokliwe. Wszędzie dużo zieleni, młode brzózki, jakieś krzewy owocowe, kwietniki z kolorowymi kwiatami i ogródek warzywny. Za domem przy ogrodzeniu przepływał strumyk. Prawdziwie bajkowa sceneria. Od razu zakochaliśmy się w tym miejscu. Nie zastanawialiśmy się długo i wpłaciliśmy duży zadatek. Po powrocie mąż od razu zaczął załatwiać kredyt, który otrzymaliśmy bez problemu.
Jadąc następnym razem za miasto zabraliśmy dzieci. Były zachwycone miejscem. Wesoło spędziliśmy czas na łonie natury.
Wpłaciliśmy resztę pieniędzy i tak staliśmy się posiadaczami siedliska.
Po powrocie do miasta dzieciom nie zamykały się buzie. Cały czas opowiadały o nowym domu. Moja mama ze złością popatrzyła na mnie I zapytała:
– Czy tak źle wam mieszkać z nami? Jak nie macie na co wydawać pieniędzy, to mogliście tutaj zrobić remont. Taki dom, jak tamten to skarbonka, zawsze jest coś do naprawienia.
Do matki nie docierały moje argumenty, że dzieci dorastają, że chcemy mieć coś swojego.
W końcu obrażona wyszła z kuchni.
U rodziców męża również nie obyło się bez spięć.
Najpierw ojciec zwyzywał go od durniów, bo wziął sobie na głowę hipotekę w tych niepewnych czasach. Potem matka wtrąciła, żebyśmy nie liczyli na ich pomoc wrazie kłopotów.
Nasze rodziny nie podzielały naszej radości.
Wieczorem mąż postanowił, że weźmiemy jeszcze jeden kredyt. Tym razem konsumencki, żeby jak najszybciej wyremontować nasz nowy dom i się wyprowadzić.
Od tamtej pory minęło dwa lata. Z moimi rodzicami spotykamy się sporadycznie. Ciągle mają do nas nie uzasadniony żal.
Natomiast rodzina męża całkowicie się od nas odcięła. Nawet nasze dzieci zostały odtrącone.
A my?
My jesteśmy szczęśliwi. Mamy swoje miejsce na Ziemi. Swój azyl.