Mam przyjaciela Ignacego. Kiedy mnie odwiedza, to zwykle czegoś ode mnie potrzebuje. Tym razem było tak samo. Już od progu oświadczył, że muszę mu pożyczyć któryś ze swoich garniturów, ponieważ niebawem ma zjazd absolwentów swojej szkoły i musi świetnie wyglądać.
– Daj mi ten garniak! – krzyknął Ignacy.
– Przepraszam, ale to mój ulubiony garnitur. Dopiero niedawno go kupiłem, sam jeszcze nigdzie w nim nie byłem, więc wybierz coś innego.
– Nie, ten chcę! Jest taki elegancki i efektowny. Dawni koledzy z klasy umrą z zazdrości, a koleżanki będą żałować, że nie mają takiego faceta jak ja!
Niezadowolony pożyczyłem mu ten garnitur. Obiecał, że już następnego dnia mi go odda i to bez żadnego uszczerbku.
Minął tydzień i była cisza. W związku z tym, że Ignacy się nie odzywał, to sam postanowiłem do niego zadzwonić:
– Jak tam zjazd absolwentów?
– Oh, okropne! I to wszystko Twoja wina! Dlaczego nie odwiodłeś mnie od tego garnituru? Nie mogłeś mi dać czegoś mniej krępującego ruchy? W dodatku Stefan miał taki sam, a wiesz, on jest wyższy, lepiej wyglada i ja przy nim prezentowałem się śmiesznie.
– Ignacy, czy Ty w ogóle jesteś normalny? Pomogłem Ci, a Ty mnie jeszcze obwiniasz o coś, na co nie miałem wpływu?
– Miałeś, bo mogłeś mi doradzić coś innego, a tak to cały wieczór popsuty!
– Dobra, skończ już. To kiedy mi go oddasz?
– Wiesz co, jest taka sprawa, że pobrudziłem marynarkę i spodnie trochę czerwonym winem, ale czytałem gdzieś, że da się to zaprać!
– Zaprać? Tak, świeżą plamę i owszem, ale teraz to już za późno. Będziesz mi musiał zwrócić pieniądze za ten garnitu
-No co Ty, przecież jesteśmy jak bracia! Chcesz ode mnie brać pieniądze?!
Rozłączyłem się, żeby nie kontynuować tej bezsensownej rozmowy. Szkoda, bo nie tylko doszło do zniszczenia mojego garnituru, ale także mojej przyjaźni. Ignacy oczywiście nie zwrócił mi ani garnituru, ani pieniędzy.
Co byście zrobili na moim miejscu?