Mój teść pracuje w mieście, ale mieszka pod miastem. Żeby dostać się do pracy, musi zrobić jedną przesiadkę, akurat przystanek jest obok naszego domu. Przyzwyczaił się do tego, że może do nas przyjść w każdej chwili: na herbatę, kawę czy do toalety. Zazwyczaj lubił to robić, gdy nie było mnie i męża w domu. Miał klucze, więc nie miał z tym problemu. Ale ostatnio coraz częściej przychodził do naszego domu i stało się to bardzo denerwujące.
Pewnego dnia wróciłam z pracy o dziewiątej wieczorem, a teść nadal był u nas, mimo pracuje do szóstej po południu. Weszłam do kuchni i przyłapałam go na tym, jak jadł z mężem obiad, który przygotowałam dzień wcześniej, żebyśmy mieli co jeść po pracy. Już miałam zrobić awanturę, ale teść zaczął obsypywać mnie komplementami: „Jaką dobrą gospodynią jesteś! Tak pysznie gotujesz, uwielbiam Twoją kuchnię”. Dodał również, że nasza lodówka zawsze jest dobrze zaopatrzona, a przychodzenie do naszego domu to czysta przyjemność.
Postanowiłam wtedy nic nie mówić, żeby go nie zawstydzić, jednak następnego dnia zadzwoniłam do teściowej i poprosiłam ją, żeby przygotowywała swojemu mężowi jakieś przekąski do zabrania do pracy, bo zawsze był głodny i wolał zaspokajać swój głód u nas.
Jej odpowiedź była wyjątkowo niespodziewana i zaskakująca: „Musisz, porozmawiaj z nim. Nic na to nie poradzę, że woli jeść u ciebie”. Byłam zdumiona tym co powiedziała. Po jej słowach poczułam się podwójnie urażona. Wychodziłam za mąż za męża, a nie za jego ojca, który nie ma umiaru w jedzeniu.
Trzeba mieć jakieś granice przyzwoitości! A ja postanowiłam działać radykalnie i nie w najprzyjemniejszy sposób. Kiedy więc mój teść postanowił po raz kolejny niezapowiedzianie włamać się do naszego domu, poniósł porażkę, bo zmieniłam zamki. Mój mąż o wszystkim wiedział i nie był zaskoczony. Teść jednak nie wiedział co się dzieje i zadzwonił do mnie, aby dowiedzieć się dlaczego nie może wejść do domu.
Zapytał: „Co jest nie tak z drzwiami?”. A ja powiedziałam mu bez ogródek, że drzwi są w porządku, ale zamki są nowe. Następnie powiedział, że przyjdzie do nas później, żeby dorobić nowe klucze. I właśnie wtedy moja cierpliwość się skończyła. Powiedziałam mu, że to z jego powodu zmieniliśmy zamki, bo jego niespodziewane wtargnięcia do naszego domu stały się dla nas męczące i powodowały duży dyskomfort.
W rezultacie wieść rozeszła się po wszystkich krewnych mojego męża. Mówili, że nie szanuję teściów i nie wpuszczam ich do siebie. Ale teraz żyjemy o wiele spokojniej.