Nasze spotkanie było tak przypadkowe, że naprawdę mogło się nigdy nie wydarzyć. Właśnie wychodziłem z biura, oczywiście z nosem w papierach, bo sprawdzałem jeszcze ostatnie poprawki przed podpisaniem ważnej umowy. Nie muszę dodawać, że się spieszyłem. Właśnie czytałem ostatnia linijkę tekstu, gdy nagle poczułam uderzenie, wszystkie kartki wypadły mi ręki i rozsypały się po chodniku.
– Przepraszam, bardzo Pana przepraszam, zamyśliłam się i nie zauważyłam Pana – drobna szatynka już pochyliła się i zbierała moje notatki.
– Nic się nie stało, zdarza się – odpowiedziałem i tez zacząłem zbierać kartki.
– Jak mogę Panu…- zaczęła mówić
– Marek jestem i jeśli nie chcesz mi zepsuć dnia, to umów się ze mną na kawę – zaproponowałem.
– Ja mam na imię Daria, z tą kawą to nie wiem, ale zresztą co mi tam, prawie cię przewróciłam niech będzie ta kawą- odpowiedziała.
I tak to się zaczęło, najpierw jedna kawa, potem druga i kolejna.
A potem nadszedł czas trzymania się za ręce i patrzenia sobie w oczy, czas spacerów do rana i pocałunków. Po roku byliśmy już małżeństwem, a pół roku później Daria powiedziała, że jest w ciąży. Szalałem ze szczęścia, żonę nosiłem wprost na rękach i dbałem, by nic jej nie brakowało.
Rodzina, znajomi wszyscy nam gratulowali, a my z niecierpliwością czekaliśmy na dzień, kiedy pojawi się nasz mały skarb. I w końcu nadszedł ten dzień, jak na szpilkach siedziałem na szpitalnym korytarzu, a za drzwiami dział się cud, cud narodzin.
Po trzech godzinach trzymałem na rękach malutką kruszynkę, jasnowłosego aniołka- moją córkę.
Po dwóch dniach przywiozłem moje kobiety do domu i zaczęły się „pielgrzymki „rodziny i znajomych, wszyscy chcieli zobaczyć naszego skarba.
Zauważyłem, że prawie wszyscy odwiedzający dziwnie na mnie patrzą, początkowo to ignorowałem, ale w końcu nie wytrzymałem i zapytałem mojego wujka, który właśnie był u nas i też miał to dziwne spojrzenie.
– Wujku – zapytałem- o co wam wszystkim chodzi? Czemu tak dziwnie wszyscy na mnie patrzycie?
– Nie wiem Marku jak ci to powiedzieć, ale chyba żona przyprawiła ci rogi, nie zastanawiało cię to, skąd się wzięło jasnowłose dziecko, skoro oboje macie ciemne włosy? Na twoim miejscu zrobiłbym test na ojcostwo- wypalił wujek.
-Niech wujek nie mówi takich bzdur, bo się obrażę – odpowiedziałem lekko zdenerwowany.
Niby wierzyłem własnej żonie, ale ziarno niepewności zostało zasiane. Kilka dni biłem się z myślami, aż nawet żona pytała co się stało, że stałem się taki przygaszony.
Nie chciałem jej nic mówić ani tym bardziej rzucać niesprawdzonych podejrzeń. Postanowiłem, że pójdę do mojej matki porozmawiać z nią. Zapytać, co ona o tym myśli, matce zawsze mogłem ufać.
Jak pomyślałem tak zrobiłem i jeszcze tego samego dnia poszedłem do matki. Matka od razu zauważyła, że coś mnie gryzie i zapytała o co chodzi. Opowiedziałam jej o podejrzeniach, nie tylko znajomych, ale nawet krewnych. Wysłuchała mnie i na końcu wybuchnęła śmiechem.
– Oj Mareczku, Mareczku jak możesz wątpić w swoją żonę? A córka na pewno jest twoja – zapewniła.
– Skąd możesz mieć pewność? – zapytałem.
Matka wstała i wyszła, po chwili wróciła niosąc album ze zdjęciami.
– Oto moja pewność – odpowiedziała otwierając album.
Że zdjęcia w albumie patrzyła na mnie idealna kopia mojej córki.
– To ty Mareczku, jak byłeś mały, tak więc widzisz Michasia jest twoja i nie mógłbyś się jej wyprzeć nawet gdybyś chciał.
Wracając od matki kupiłem żonie ogromny bukiet kwiatów, nawet się nie domyśla, że to za to, iż przez chwilę zwątpiłem w nią.