Szykowałem się do pracy, gdy zadzwonił telefon.
– Bartek Nawrocki?
-Tak.
– Do naszego szpitala trafiła Zofia Nawrocka, jako kontakt podała Pański telefon. Czy mógłby Pan przyjechać? Pani Zofia miała atak serca i niezbędna jest pilna operacja.
– Mieszkam w Warszawie, za osiem godzin będę.
Żona spojrzała na mnie pytająco.
– Zosia zachorowała, zadzwoń do mojej pracy i do Lidki. Zaproś ją, żeby u nas zaczekała. Wyjeżdżam, zobaczę jak wygląda sytuacja.
– Może byś załatwił, żeby przewieźli ją do naszego szpitala? – przestraszyła się moja żona.
– Jak dojadę to zadzwonię i dam znać.
Wskoczyłem do samochodu i udałem się w drogę do rodzinnego miasta. Miałem nadzieję, że nie będzie korków i uda mi się dotrzeć szybciej.
*****
Kiedy miałem sześć lat, a moja siostra, Lidka, niecałe cztery, nasi rodzice zginęli w wypadku. Nie pamiętam ich zbyt dobrze. Mam czasami migawki z przeszłości: mama w zielonej sukience, tata podrzuca Lidkę. Pamiętam za to pogrzeb, na którym było bardzo dużo ludzi. Wszyscy podchodzili do nas i klepali nas po głowach. Nie podobało nam się to.
Pamiętam moment, w którym otworzyły się drzwi naszego domu i weszła Zosia, nasza dużo starsza siostra. Pamiętam, jak pakowaliśmy swoje ubrania i zabawki do dużych walizek. Jak wszyscy żegnali nas na podwórku a moja najlepsza koleżanka wybuchnęła płaczem.
Zosia mieszkała w pobliskim miasteczku, miała dwadzieścia jeden lat, studiowała i pracowała. Najpierw zamieszkaliśmy razem z nią w akademiku a później przenieśliśmy się do malutkiej kawalerki, którą wynajęła.
Nie byłem grzecznym chłopcem. Wdawałem się często w bójki, do domu wracałem z siniakami i obdartymi ubraniami. Zosia nigdy na mnie nie krzyczała, jednak kiedyś powiedziała:
– Bartek, jesteś już dużym chłopakiem. Jedynym mężczyzną w rodzinie. Powinieneś być przykładem i wsparciem dla swoich sióstr. A co my widzimy? Podbite oko i porwane spodnie. Jaki z Ciebie przykład?
– Nigdy więcej tego nie zrobię. – obiecałem.
– Oczywiście, że nie, bo nie będziesz miał na to czasu. Musisz się bardziej zaangażować w sprawy rodziny. teraz pójdziesz z Lidką do sklepu i pomożesz jej zrobić zakupy. – oświadczyła Zosia.
I tak sobie żyliśmy. Tradycją stały się nasze niedzielne spacery. Zosia zakładała sukienkę, ładnie ubierała mnie i Lidkę i szliśmy do parku. Jedliśmy lody i karmiliśmy kaczki. Cały tydzień czekałem na ten dzień.
Kiedy byłem w ósmej klasie, złamałem swoją obietnicę. Chłopaki z podwórka zaczęli przezywać Zosię. Poczułem się na tyle urażony, że do domu wróciłem z podbitym okiem i podartymi ubraniami.
– Znowu? – zapytała Zosia.
– Obrzucali Cię wyzwiskami. Broniłem Cię. – opowiedziałem.
Zosia przytuliła mnie i pocałowała. Następnego dnia zaprowadziła mnie do klubu sportowego, w którym była sekcja bokserska.
– Dzień dobry, to właśnie mój rozrabiaka – przedstawiła mnie jakiemuś facetowi. – Proszę zrobić z niego mężczyznę.
Postaramy się. – odparł, jak się okazało, trener.
W taki oto sposób w nasze życie wkroczył Marek, mój trener. Po jakimś czasie zaczęliśmy z Lidką nazywać go wujkiem Markiem.
Wujek Marek był surowym, wymagającym trenerem. Miałem do niego wiele szacunku ale czułem przed nim także respekt. Pewnego dnia spotkaliśmy go na naszym niedzielnym spacerze w parku. Zaprosił nas na lody a Zosi kupił kwiaty. Widziałem, że poczuła się zawstydzona ale kwiaty wzięła. Wtedy nie zwróciłem na to uwagi.
Cztery miesiące później Zosia ubrała się elegancko, nakryła do stołu i zdenerwowana wyglądała przez okno. Zadzwonił dzwonek u drzwi. Na progu stał wujek Marek, trzymając w jednej ręce kwiaty a w drugiej ciasto.
– Bartek, jesteś jedynym mężczyzną w tej rodzinie. Chciałem z Tobą poważnie porozmawiać. Kocham Twoją siostrę a ona kocha mnie. Chcę się z nią ożenić. Czy wyrazisz na to zgodę? – zapytał Marek.
– Pomyślę nad tym. – odparłem, zaciskając zęby.
Ogarnął mnie gniew i uraza. Jak Zosia mogła zamienić nas na wujka Marka? Wybiegłem z mieszkania. Dogoniła mnie Lidka.
– Jesteś idiotą, Bartek. Zosia nas kocha ale potrzebuje własnej rodziny. Chciałaby mieć męża i dziecko. My niedługo dorośniemy i wyjdziemy z domu a ona wtedy zostanie sama. Marek jest dobrym człowiekiem. Myślisz, że jest wielu facetów, którzy wzięliby ją z nami w ‘posagu”? – tłumaczyła mi Lidka.
– Jesteś jeszcze dzieciakiem, Lidka. Ja też ją kocham. Myślisz, że musi od razu wychodzić za mąż?
– Nie oszukuj się, braciszku. – Przytuliła się do mnie i tak siedzieliśmy przez dłuższy czas. Dotarło do mnie, że prawdopodobnie ma rację. Widocznie dziewczyny dojrzewają szybciej niż my.
Mijały lata. Ożeniłem się i przeprowadziłem do Warszawy. Lidka wyszła za mąż za mojego kolegę i mieszka niedaleko mnie. Zosia i wujek Marek zostali w naszym mieście. Nie doczekali się wspólnych dzieci. W ubiegłym roku wujek Marek zmarł na raka. Było mi bardzo smutno. Chcieliśmy, żeby zamieszkała z nami ale nie chciała.
****
Jechałem jak wariat ale dotarłem przed czasem. Poszedłem porozmawiać z lekarzem i dokładnie przejrzałem wyniki badań Zosi. Nie nadawała się do transportu.
– Cześć siostra. Gotowa na operację? – spytałem.
– Braciszku, proszę Cię, Ty przeprowadź tą operację. Ufam tylko Tobie. – powiedziała moja siostra.
– Oczywiście, że to zrobię. Nie na próżno wysyłałaś mi ciasta do akademii medycznej. Nie bój się, zajmę się Tobą. – powiedziałem.
Stałem przy oknie. Szykował się nowy dzień. Nie chciało mi się spać.
– Panie Bartku, Zosia się obudziła – cicho powiedziała pielęgniarka.
-Idę.
Wszedłem do pokoju. Zosia spojrzała na mnie i uśmiechnęła się.
– Nic nie mów, Zosiu. Za dwa tygodnie pojedziemy do Warszawy a tam zajmą się Tobą Lidka i moja żona. Czekają na Ciebie.
– Widzisz, Bartuś. Naprawdę jesteś najważniejszym człowiekiem w naszej rodzinie.
Rodzina jest najważniejszą rzeczą w życiu. Zgadzacie się ze mną?