Chcę opowiedzieć wam swoją historię. Nie, w przeciwieństwie do wielu osób, nie będę narzekać, bo teraz wszystko w porządku, po prostu mam poczucie pustki, ponieważ nie darzę miłością mego męża.
Zacznę od tego, że od dnia mojego ślubu minęło 13 lat. Zawsze patrzyłam na nasze małżeństwo z Andrzejem nie oczami miłości, ale po prostu starałam się, jak tylko mogłam, aby żyło się nam jak najlepiej. Wyszłam za mąż mając już 32 lata. Mój mąż był ode mnie trochę młodszy. Andrzej szczerze mówiąc nie wygląda najlepiej, mogę nawet powiedzieć, że mój mąż nie jest przystojny. Wyznaję szczerze, że niestety przez 13 lat małżeństwa nigdy nie udało mi się go pokochać. Jego osoba nie stała się mi bliższa i jest mi z tego powodu bardzo przykro, zwłaszcza że minęło już tyle czasu.
Gdy poprosił mnie o rękę, miałam już swoje lata i zrozumiałam, że więcej propozycji małżeństwa może nie być. Wyszłam za Andrzejem przede wszystkim dlatego, że wiedziałam, że będzie wierny, a do tego bardzo dobrze zarabia, więc będzie mógł zapewnić mi i dzieciom dobrobyt. Nawet po tylu latach wiem, że mój mąż mnie nie zdradził i nigdy nie zdradzi, bo bardzo mnie ceni i szczerze mnie kocha. Emanuje takim ciepłem i troską, że czasami czuję się jak małe dziecko: „nie idź tam, zawiozę cię samochodem, bo jest zimno, nogi ci zamarzną; ubierz się cieplej, dzisiaj będzie zimno; kup sobie nowe buty, nosisz je już od trzech lat; daj spokój, weź już urlop, bo widzę, że jesteś bardzo zmęczona pracą… Nikt nigdy w życiu tak się o mnie nie troszczył, tylko przy moim mężu poczułam, jak to jest, gdy ktoś cię kocha.
Ale, ku mojemu wielkiemu żalowi, przez 13 lat nigdy nie udało mi się naprawdę pokochać Andrzeja. Czuję do niego sympatię, lubię spędzać z nim czas, dobrze go traktuję, ale jest dla mnie raczej jak krewny, nie ma w nim miłości.
Przez tyle lat wspólnego życia rodzinnego doczekaliśmy się dwójki dzieci. Moje koleżanki wielokrotnie mi sugerowały, że kochający mąż jest dobry, ale nie zaszkodzi znaleźć kogoś na boku, dla duszy. Uważam, że to podłe i nieuczciwe. Nie mogłabym zdradzić ojca moich dzieci i być może jedynej osoby na Ziemi, która mnie kocha i ceni. Mój mąż zrobił dla mnie tyle dobrego, że będę mu za to wdzięczna przez całe życie. Bez względu na wszystko, uczynił mnie szczęśliwą kobietą. Ale ta pustka w mojej duszy, że nie kocham Andrzeja, wpędza mnie w poczucie winy. Myślę, że mój mąż to wszystko wie i nie może być do końca szczęśliwy.
Nie wiem, czy powinniśmy niszczyć naszą rodzinę. Czy są tu kobiety, które są szczęśliwie zamężne, ale nie kochają swoich mężów? Które są w podobnej sytuacji?