My z mężem bardzo pragnęliśmy wnuków. Nasza nadzieja skupiała się na synu, a dokładniej na naszej synowej. Nasza córka, mająca 44 lata i żyjąca sama z kotem, nie jest dla nas źródłem nadziei na potomstwo. Postanowiłam więc porozmawiać z synową na ten delikatny temat. Ku mojemu zaskoczeniu, wysłuchała mnie uważnie, a następnie wyznała, że jest w ciąży.
Zamiast radości, usłyszałam jednak warunek.
Zdaniem synowej, rodzenie dziecka bez własnego mieszkania to nieodpowiedzialne. Stąd jej propozycja: przepiszemy nasze mieszkanie na nich, a ona zdecyduje się urodzić i zatrzymać dziecko. Na początku syn i synowa oszczędzali na wkład własny do hipoteki, ale z czasem stało się to trudne i zaczęli wynajmować mieszkanie. W międzyczasie skupili się na wyjazdach i urlopach, zamiast na oszczędzaniu.
Mojej córce jakoś udało się odłożyć na swoje mieszkanie, podczas gdy syn ciągle wynajmuje.
My żyjemy w dwupokojowym mieszkaniu. A teraz synowa chce, abyśmy przepisali to mieszkanie na nich. I to teraz, a nie w testamencie, aby uniknąć przyszłych konfliktów z naszą córką w sądzie. Proponuje, żebyśmy dalej żyli w naszym mieszkaniu, a oni nadal będą wynajmować. Twierdzi, że w ten sposób będzie miała pewność, że w razie problemów będzie coś dla przyszłego dziecka.
Teraz stoi przed nami pytanie: czy synowa jest bezczelna, czy ma rację? Dziecko jest w końcu kosztowną inwestycją. Czy rodzice męża powinni finansowo wspierać rodzinę, jeśli chcą wnuka? Rodzenie dziecka bez posiadania własnego mieszkania wydaje się być nielogiczne.
W tej sytuacji, opinie są podzielone. Jedni uważają, że warunek synowej to forma szantażu emocjonalnego. Inni jednak zauważają, że w obecnych czasach posiadanie dziecka to poważne wyzwanie finansowe i może być nierozsądne bez pewnego zabezpieczenia materialnego.
Jest to z pewnością kwestia, która budzi wiele emocji i wymaga głębokiej refleksji ze strony wszystkich zaangażowanych stron.