Dziadek Mietek zamieszkał z rodziną swojego przybranego wnuka Andrzeja. Wcześniej wraz z żoną Marią mieszkali w swoim 3-pokojowym mieszkaniu, w którym panował porządek. Nie mieli własnych dzieci. Przez całe życie mieszkali więc sami. Żyliby tak dalej, gdyby nie jeden straszny dzień. Tego dnia Maria poszła po chleb i nie wróciła. Na zewnątrz zrobiło jej się słabo. Upadła. Ludzie unikali starszej kobiety. Leżała tam długo, aż przyszedł młody mężczyzna. Natychmiast zadzwonił po pomoc. Ambulans szybko przyjechał, ale było już za późno, by uratować Marię. Gdyby ludzie nie byli tak obojętni i zadzwonili w porę po pomoc, udałoby się ją uratować. Dziadek Mietek dowiedział się o tym później i wtedy żal wypełnił jego serce, a łzy wypełniły oczy. Niewiele pamięta z tego, co działo się po śmierci jego żony.
Tym młodym człowiekiem, który jako jedyny wezwał pomoc był Andrzej. Później kilka razy odwiedził dziadka Mietka w jego domu. Kiedy Mietek dowiedział się, że Andrzej z żoną i dwiema córkami mieszkają w wynajętym mieszkaniu, zaproponował mu, żeby się do niego wprowadził. Mieszkanie jest duże, dla wszystkich starczy miejsca, a dziadek nie mieszkałby sam. Początkowo Andrzej był niechętny, nie chciał robić problemu, ale kiedy dowiedział się, że dziadek nie ma rodziny, zgodził się wprowadzić. To była dobra decyzja, bo razem było im wesoło i o wiele lepiej niż w przypadku mieszkania wynajmowanego. W tej chwili Andrzej sam płacił rachunki za media, nie pozwalał na to dziadkowi. Dla dziadka również taki układ był korzystny. Jego emerytura wystarcza nie tylko na leki, ale i na to, żeby trochę zaoszczędzić. Na początku dziadek starał się pomagać żonie Andrzeja. Gotował obiad, gdy wszyscy wrócili do domu. Dziewczynki wracają ze szkoły wcześniej. Jedzą obiad i siedzą w pokoju z dziadkiem. On opowiada im wiele ciekawych historii. Potem razem odrabiają lekcje. Z dziadkiem jest ciekawie. On zawsze wie, co powiedzieć lub jak pomóc.
Żyli tak przez kilka lat. Z jakiegoś powodu żona Andrzeja zaczęła narzekać, że ciężko jej pilnować dziadka. Jest stary, może należałoby go umieścić w domu opieki? W końcu ma już wiele lat. A jeśli nie, to kto będzie się nim opiekował? Mietek podsłuchał tę rozmowę. Poszedł do swojego pokoju i nie wychodził przez kilka dni. Andrzej czuł się winny. Zdenerwował się na żonę, że wymyśliła coś takiego. Był zły na żonę, za jej niewdzięczność, bo w końcu mieszkali w mieszkaniu dziadka Mietka. Od tego czasu stosunki między dziadkiem a Andrzejem i jego żoną pogorszyły się. Dziadek Mietek nadal zajmował się dziewczynkami po szkole i dawał im obiad. W jego pokoju odrabiały lekcje, jednak wieczorem nie przychodził do stołu. Po prostu siedział w swoim pokoju. Andrzej prosił go, żeby przyszedł, ale dziadek nadal nie przychodził. Żona Andrzeja nawet nie myślała o tym, żeby się z nim spotkać. Uważała, że ma rację. Nie pamiętała, komu zawdzięcza mieszkanie.
Rok później dziadek widocznie schudł. Stał się jeszcze niższy. Mógł chodzić tylko o lasce. Powłóczył nogami, co wywoływało grymas na twarzy żony Andrzeja. Tak właśnie działał na nią dziadek Mietek, ale do rozmowy o domu starców już nigdy nie doszło. Widziała, jak jej córki pędzą do dziadka. Nie musi się martwić, gdzie są i z kim. Ale dziadek ją drażni. I nic nie da się z tym zrobić.
Dziadek nie wychodził już ze swojego pokoju. Czasami, mimo że nie wychodził, słychać było, jak się kręci, a tego dnia panowała cisza. Andrzej zajrzał do pokoju dziadka i zamarł. Dziadka Mietek leżał nieruchomo na swoim łóżku. Zmarł. Po śmierci, w jego pokoju trwało porządkowanie. Dziewczynki zajrzały do skrzyni, która stała na biurku. Tam, na samym dole, pod listami, znajdowały się cztery koperty. Na każdej z nich widniało imię. Jedna koperta była dla Andrzeja, druga dla jego żony, a dwie dla dziewczynek, każda osobno.
W każdej znajdowały się pieniądze. To, co zostawało z emerytury do końca miesiąca, dziadek wkładał do czterech kopert po równo. Żona Andrzeja płakała. Dopiero teraz uświadomiła sobie, jak bardzo dziadek kochał ich wszystkich. Dbał o wszystkich, o niej też pamiętał. Znaleźli również jego testament, w którym cały swój majątek zostawił Andrzejowi. Dopiero teraz uświadomiliśmy sobie, jak krótkie jest życie. Czas pędzi nieubłaganie, dzień po dniu. Od tego czasu ich rodzina stała się bardzo zżyta. Dużo się ze sobą rozmawiają. Córki zaczęły opowiadać rodzicom o swoim życiu w szkole, o swoich koleżankach i kolegach. Wcześniej ani ojciec, ani matka nie interesowali się ich życiem. Wcześniej opowiadały o tym tylko dziadkowi.