Kiedyś to było nie do pomyślenia, żeby to mężczyzna przy rozwodzie miał większe szanse, by uzyskać wyłączne prawo do opieki nad dziećmi, ale mój mąż miał takie znajomości, że po rozprawie to ja musiałam płacić alimenty. Udało mi się jakoś stanąć na nogi około trzy lata po rozstaniu, a mój sukces to była jednocześnie zemsta na tym draniu. Nie znam historii podobnej do mojej, choć nie wykluczam, że takie nie istnieją, ale wciąż uważam, że mój były mąż postąpił podle.
Nie pochodzę z zamożnej rodziny, zawsze było mi ciężko, ale starałam się być dobrym człowiekiem. Obiecałam sobie, że dam moim dzieciom dom, jakiego sama nie miałam, jednak nie przewidziałam, że mogłabym w moich dążeniach do realizacji tego marzenia, wybrać złego kandydata na męża i ojca. Moi rodzice nie rozpieszczali mnie i o wszystko musiałam walczyć sama. Wiem co to głód i życie w rodzinie patologicznej, gdzie matka nadużywa alkoholu, a ojciec znęca się fizycznie. Moim ratunkiem był ślub w bardzo młodym wieku.
Byłam przekonana, że wygrałam życie, miałam tyle planów i cieszyłam się, że poznałam Kamila, który wyrwał mnie z mojego koszmaru. Mój były mąż pochodzi z dobrej rodziny, miał obiecującą pracę i wydawało mi się, że kocha mnie ponad wszystko. Czułam, że jego rodzina nie do końca mnie polubiła, wciąż słyszałam za plecami różne nieprzyjemne epitety związane z moimi rodzicami i genami. Według nich, powinnam być wdzięczna Kamilowi, że dał mi nowe, lepsze życie. A przecież ja byłam wdzięczna, z całego serca.
Wkrótce po ślubie zaszłam w ciążę i urodziłam pierwszego syna. Niestety byłam zdana na siebie, ponieważ od rodziców się odcięłam, a teściowie nie chcieli nawet do mnie zajrzeć, by sprawdzić czy nie potrzebuję pomocy. Kamil nagle się zmienił i na każdym kroku zaczął mnie krytykować i wypominać, że w domu jest brudno i nie ma obiadu. Robił mi ciągłe awantury o jakieś pierdoły, nie przejmował się moimi uczuciami, ale usprawiedliwiałam go i cierpliwie to znosiłam. Po dwóch latach urodziła się nasza córeczka i teściowie zaproponowali pomoc przy kupnie większego mieszkania. Zdziwiłam się, gdy Kamil odmówił, a potem usłyszałam jak mówił do matki, że obawia się co będzie po rozwodzie. Nie miał zamiaru oddawać mi potem połowy mieszkania, narzekał, że wiszę mu u szyi i nie zarabiam, choć wcześniej bronił mi podejmować zatrudnienia…
Kiedy próbowałam wypytać go czy uważa, że powinnam iść do pracy, odpowiadał, że lepiej, żebym była w domu z dziećmi i zajmowała się domem. Zupełnie go nie rozumiałam, matce przecież mówił coś innego. No i wciąż mnie krytykował i był niemiły, więc po latach takiego traktowania miałam wszystkiego dość i postanowiłam porozmawiać z nim o ewentualnym rozwodzie. Wtedy Kamil zagroził, że zabierze mi dzieci, nie wierzyłam, że mu się to uda, ale jednak. Mimo tego, że podjęłam zatrudnienie i było mnie stać na wynajem mieszkania, to jemu sąd przyznał wyłączne prawo do opieki nad naszymi dziećmi, a ja zostałam zmuszona do płacenia alimentów.
Po około trzech latach udało mi się rozwinąć karierę na tyle, by stanąć na nogi i kupić własne mieszkanie. Nie zaniedbywałam kontaktów z dziećmi i pilnie przestrzegałam harmonogramów wizyt, które ustalił sąd. Nie chciałam przegapić żadnego z nich. Teściowa i Kamil nastawiali dzieci przeciwko mnie, ale one miały swój rozum i wiedziały, że zostałam zmuszona, by odpuścić walkę. Niedawno mój były przypomniał sobie o mnie i widząc jak dobrze mi się wiedzie próbował przekonać mnie, bym zabrała dzieci do siebie. Nie zgodziłam się, kocham ich nad życie, ale wiem, że z ojcem mają większą szansę wykształcić się i zdobyć przyszłościowe zawody. Wciąż będę ich odwiedzać i opłacać alimenty, najważniejsze, że oni też mnie kochają.