Wizyta teściowej mocno się przedłuża, a moje małżeństwo wisi na włosku.

Kilka miesięcy temu moje życie małżeńskie stanęło pod znakiem zapytania. Wszystko za sprawą teściowej, która nie uznaje sprzeciwu. Zazwyczaj jestem oazą spokoju, mam w sobie całe pokłady cierpliwości, ale przy mamie mojego męża tracę nerwy w kilka sekund. Oczywiście nie było tak od początku, zwłaszcza podczas krótkich wizyt, byłam w stanie iść na ustępstwa, chociażby z szacunku do starszej osoby. Jednak moja teściowa przesuwała granice coraz dalej, badając najwidoczniej, do czego może się posunąć. Ta kobieta nie ma za grosz poczucia taktu.

Kiedy Marek oznajmił mi, że zaprosił do nas swoją mamę na tydzień, postanowiłam zacisnąć zęby i przygotowałam się na przytyki z jej strony. Miałam w planach jej przytakiwać na wszystko i jakoś przetrwać ten czas, bez kłótni i awantur. Zakupiłam zapas tabletek na uspokojenie i przećwiczyłam przed lustrem kilka uśmiechów. Byłam gotowa na uwagi dotyczące mojej niedoskonałości i niezorganizowania, nawet papier toaletowy w łazience przewiesiłam w tę „lepszą stronę”, tak jak lubiła teściowa. Ogólnie starałam się myśleć pozytywnie i z nadzieją wypatrywać końca tygodnia.

Na obiecany tydzień wizyty starczyło mi cierpliwości i dzielnie znosiłam rządy teściowej w moim domu. Dokładnie pięć dni zajęło jej przeorganizowanie mojego porządku – poprzestawiała wszystkie rzeczy w kuchni, dokładnie tak, jak miała to u siebie w domu, w szafach poukładała nam rzeczy według kolorów, powyrzucała połowę garderoby męża, bo uznała, że część rzeczy źle na nim leży… W lodówce pozamieniała miejscami nabiał, wędliny i warzywa, nawet dokładnie wytłumaczyła mi zasady przechowywania żywności według jakiejś jej znajomej… Ogólnie nic nie mogę znaleźć i czuję się jak w obcym domu. Tydzień pobytu minął kilka miesięcy temu, a ja nie umiem się zrelaksować i wpływa to na moje małżeństwo.

Moja teściowa doskonale wie, że nie lubię, gdy ktoś próbuje mną dyrygować, tym bardziej w moim mieszkaniu, ale mimo wszystko robi mi na złość. Nie wiem ile jeszcze wytrzymam w tym napięciu, zanim powiem coś niemiłego. Coraz częściej kłócę się z mężem, a prawdziwy dramat zaczął się, gdy uświadomił mi, że jego mama zostanie z nami na stałe, bo u siebie czuje się samotna. Według Marka jego mama będzie dla nas pomocą w prowadzeniu domu i zajmie się naszymi przyszłymi dziećmi… On chyba sam nie wie o czym mówi! Z jego mamą za ścianą nie jestem w stanie nawet myśleć o powiększaniu rodziny. Prosiłam go, aby uświadomił mamie, że to my jesteśmy gospodarzami w tym mieszkaniu, a ona gościem – nie odwrotnie. Marek nie rozumie o co mi chodzi i uważa, że wyolbrzymiam, a ja naprawdę już dłużej tego nie zniosę. Zastanawiam się, czy nie wymiksować się z tego małżeństwa zanim pojawią się dzieci.

Related Posts

Leave a Reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *