Kamil i Tomek są przyjaciółmi ze studiów. Odkąd obaj mają dziewczyny, postanowili razem jeździć na wakacje. Zawsze wtedy wynajmują jakiś domek w górach na tydzień, kupują jedzenie na cały ten czas, żeby nie przepłacać w miejscowościach typowo turystycznych i dzielą się kosztami po połowie. Czasem organizują również wspólne wyjazdy zagraniczne, wtedy również równo dzielą koszty między siebie za wszelkiego rodzaju atrakcje, noclegi czy obiady w lokalnych restauracjach.
Dzięki temu podziałowi, nie dochodzi między nimi do żadnych spięć i mogą się zrelaksować. Bywa również tak, że pary chcą spędzić trochę czasu osobno i wtedy również nie ma z tego powodu żadnych problemów (choćby z uwagi na paliwo w samochodzie). Nigdy nie zdarzyło się, by ktoś zjadł coś, co nie było przeznaczone dla niego. Może komuś się wydawać, że takie zasady nie mają sensu, ale pozwalają wyeliminować ryzyko najdrobniejszych sprzeczek i popsucia urlopu.
Czasem z przyjaciółmi jedzie jeszcze dwóch kolegów, którzy także szanują panujące zasady i składają się na wszelkie wspólne wydatki. Jednak ostatnim razem nie udało im się dołączyć, za to w ostatniej chwili dołączył Jakub, kolega ze studiów. Pojawił się rano na miejscu zbiórki i zakomunikował, że zmienił zdanie. Zanim koledzy kupili jedzenie na wyjazd i zatankowali auto, zdecydowanie twierdził, że nie może pojechać, a w ostatnim momencie okazało się, że ma kilka dni urlopu.
Już w samochodzie Kamil i Tomek, nauczeni doświadczeniem, że Jakub nigdy jeszcze za siebie nie zapłacił, specjalnie rozmawiali miedzy sobą o podziale kosztów na pięć osób. Wtedy Kuba udawał, że nagle przypomniał sobie o nie wyłączonym z prądu żelazku i pilnie musi wracać do domu. Poprosił o wysadzenie go na najbliższej stacji, po czym wezwał taksówkę i z urazą w głosie stwierdził, że nie jest już ich przyjacielem skoro są tak skąpi. No cóż, a na taksówkę jakoś znalazł pieniądze.