Chcę wam dzisiaj opowiedzieć o tym, jak wiele lat temu byłam świadkiem niesamowitego wydarzenia. To był sylwester. Poszłam do supermarketu zrobić ostatnie zakupy na imprezę. Ludzi była masa, kolejki ciągnęły się na pół sklepu. Przede mną stał do kasy starszy pan. Na pewno miał 85 lat, jeśli nie więcej. Ubrany był bardzo skromnie. W rękach trzymał tylko pół bochenka chleba i opakowanie kaszy gryczanej.
Kasjerka nabijała towar, a staruszek miał w dłoni przygotowane 2 złote. Zapadła niezręczna cisza. Pieniędzy najwyraźniej było za mało i pracownica marketu krzywo spojrzała na starszego pana. Ludzie zaczęli między sobą szeptać. Usłyszałam, że niektórzy zaczęli oskarżać dziewczynę o bezduszność, ktoś już nawet chciał zapłacić mężczyźnie za zakupy. Ale na razie wszyscy po prostu stali i patrzyli. Pierwsza sięgnęłam po portmonetkę. Zanim jednak odliczyłam pieniądze, kasjerka powiedziała:
– Jeszcze brakuje…
– Ile? Ile jeszcze dopłacić? – cicho zapytał mężczyzna.
– Nie zrozumiał mnie pan, brakuje słodyczy.
Dziewczyna wyjęła spod kasy paczkę cukierków (może ktoś zrezygnował z ich kupna, a nikt jeszcze nie zdążył odłożyć ich na półkę) i dołożyła do zakupów staruszka.
– To taki prezent, mamy promocję: co setny klient dostaje darmowe zakupy i paczkę cukierków.
Trudno uwierzyć w to, co stało się później, ale widziałam wszystko na własne oczy. Każda osoba z kolejki wyjęła coś ze swojego koszyka i dała mężczyźnie w prezencie. Staruszek odchodził od kasy z wypchaną po brzegi dużą torbą.
Wydawało się nawet, że przez chwilę miał łzy w oczach…