Olga, matka mojego byłego męża Mirka, babcia mojego syna i moja była teściowa, zadzwoniła do mnie wczoraj i zaprosiła mnie na ślub swojego syna. Zaniemówiłam z zaskoczenia.
– Krótko mówiąc, czekam na ciebie i mojego wnuka – powiedziała i rozłączyła się.
Dlaczego nas zaprosiła? Nie rozumiem. Czy wzięła pod uwagę opinię panny młodej? Dlaczego miałaby chcieć obecności byłej żony przyszłego męża na swoim ślubie? Te i podobne pytania krążyły mi po głowie, gdy dochodziłam do siebie po tak dwuznacznym zaproszeniu. Kiedy oprzytomniałem, zadzwoniłem do siostry Mirka, Klaudii, z którą mamy całkiem dobre relacje. Powiedziałam jej o zaproszeniu od matki i zapytałam:
– Co to znaczy? Po co to zaproszenie?
– To znaczy, że moja mama chce pokazać ciebie i wnuka swojej rodzinie. Kiedy będzie miała taką okazję, aby zebrać całą swoją rodzinę? Postanowiła więc wykorzystać ten moment.
Nie rozumiem, po co to całe przedstawienie. Czy my jesteśmy jakimiś eksponatami w muzeum, żeby nas oglądać? Może ktoś nam jeszcze w zęby będzie zaglądać? Żadna z nas rodzina! Niech daruje sobie te szopki. Czy myśli, że pobiegnę na ślub jej syna, który okazał się takim dupkiem? A ślub biorą tylko dlatego, że jego dziewczyna jest w ciąży!