Kiedy zorientowałam się, że inne rodziny o podobnych zarobkach kupują zarówno samochód, jak i mieszkanie, postanowiłam dowiedzieć się, co jest z nami nie tak. I oto czego się dowiedziałam.

Od dłuższego czasu zauważyłam, że w naszej rodzinie dzieje się coś dziwnego. Oboje z mężem dobrze zarabiamy, ale cały czas nie mamy pieniędzy. Prawie co miesiąc ledwo wiążemy koniec z końcem, a pod koniec miesiąca już czekamy na kolejną pensję. Przez tę sytuację zawsze zadawałam sobie pytanie, jak inni kupują samochody, mieszkania, wyjeżdżają na wakacje, a my nigdy nie byliśmy w stanie tego zrobić. Wraz z mężem i dwójką naszych dzieci mieszkamy w dwupokojowym mieszkaniu. Nasz samochód jest stary i zardzewiały, pewnego dnia znudziło mi się to i postanowiłam rozwiązać ten problem. Najprostszym sposobem, jaki znalazłem, było spisywanie wszystkich naszych wydatków przez cały miesiąc i w końcu przeanalizowanie, która część naszych zakupów była racjonalna, a która irracjonalna. Musieliśmy ustalić, bez czego możemy spokojnie żyć, a co jest nam potrzebne.

– Magda, nie wchodź w te bzdury. To nic nie pomoże – powiedział mi mąż.

– Mamo, dlaczego wzięłaś mój zeszyt? Co zapisujesz? – zapytała moja córka.

Mój syn tylko milczał, nie wierzyli, że to pomoże. Ale minął miesiąc i okazało się, że ponad 35 procent naszych pieniędzy szło „donikąd”. Zrozumiałam, że muszę to wyjaśnić i pokazać rodzinie.

– Przemek, zbierz dzieci, mamy naradę rodzinną. To ważne, chodzi o budżet naszej rodziny.

Wszyscy zebrali się w kuchni przy stole. Wymieniłam wszystkim te wydatki, które były zbędne, lub z których można było zrezygnować, i w następnym miesiącu je wyeliminować. Słuchali w milczeniu, ale ich miny wyrażały oburzenie, po czym zaczęli wytykać nawzajem swoje wydatki.

– Zgadzam się. Kupowanie siostrze drogich dżinsów to irracjonalny zakup. Nie ma takiej potrzeby…

Synowi przerwała córka.

– Zaraz, jak kupiłaś mu rolki, to nie miałaś zamiaru kupować mu drogich ochraniaczy, ani najfajniejszego kasku, czy innych akcesoriów, a jednak to zrobiłaś. Mogłaś na tym zaoszczędzić.

– Problemem jest kieszonkowe dzieci – powiedział mąż.

Dzieci się zbuntowały, obraziły i opuściły spotkanie. Zostałam tylko ja i mój mąż.

– Cóż, nie wydaję zbędnych pieniędzy. Nawet nie jeździmy na ryby z przyjaciółmi.

Po raz kolejny proszę go, żeby chodził do pracy na piechotę. Po pierwsze to nic trudnego przejść tylko dwa przystanki, a po drugie to dobre dla zdrowia, a i brzuch się zmniejszy. Mąż obraził się, że zwróciłam mu uwagę, że przytył i poszedł do sypialni. Z pomocą listy uświadomiłam sobie, że dużo wydaję na bezużyteczne rzeczy z promocji i robię spontaniczne zakupy. Od teraz koniec z pieniędzmi wyrzucanymi w błoto. Obiecuję sobie, że w przyszłe lato pojedziemy na wakacje nad morze.

Related Posts

Leave a Reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *