Nienawidzę synowej i wcale nie przesadzam. Naprawdę, napsuła mi już sporo krwi i dlatego nie chcę się z nią widywać. Jedynym problemem jest to, że za każdym razem, gdy odmawiam widzenia się z synową, mój syn bardzo się obraża. Twierdzi, że skoro obrażam jego żonę, która jest już częścią naszej rodziny, to on też nie przyjedzie.
Mój syn ma już 27 lat. Wyszedł za mąż 3 lata temu. Karol poznał swoją przyszłą żonę jeszcze na studiach. Monika od razu mi się nie spodobała, ani z wyglądu, ani z charakteru. W dodatku jest bardzo bezczelna!
Nie zniechęcałam jednak syna, bo to jego życie, jego sprawa. Myślałam, że trochę się pospotykają, a potem rozejdą, bo w czasie ich narzeczeństwa Monika rzucała mojego syna kilkakrotnie, ale jednak doszło ostatecznie do ślubu.
W takich chwilach mój syn nawet odmawiał jedzenia, szalał z bólu. Po co komu taka kobieta? Chciałam po prostu trzepnać tę dziewuchę, bo widziałam, jak mój syn przez nią cierpi. Przez to wszystko znienawidziłam synową jeszcze przed ich ślubem.
Każde ich rozstanie było dla mnie nadzieją, że to już naprawdę koniec. Wiedziałam, że lepiej będzie, jeśli syn teraz trochę się pomęczy, pocierpi, ale potem przez całe życie nie będzie musiał znosić takiej wariatki. Niestety, syn wszystko jej wybaczał i przyjmował za każdym razem z otwartymi ramionami. Naiwny, wierny głupiec – nie mam innych słów, jakimi można go określić.
Kiedy organizowaliśmy ślub, podzielili wydatki na pół. Ja jednak od razu powiedziałam, że nie jestem w stanie im za dużo dołożyć, więc jeśli chcą super wesela, to muszą sami na nie odłożyć. Syn od razu mi zarzucił, że dziaduję, bo rodzice panny młodej dali im pieniądze bez mrugnięcia okiem, więc mu jest przez nimi wstyd. Musiałam jednak mu przypomnieć, że sama go wychowywałam i po prostu nie mam takich oszczędności, jak być może rodzice Moniki.
Przez te wyrzuty nie poszłam na ślub. Potem jednak pogodziłam się z synem, a raczej to on bardzo chciał się ze mną pogodzić ze względu na to, że nie mieli gdzie mieszkać. Zaczęli więc prosić mnie o to, aby mogli zamieszkać ze mną, bo mam duże mieszkanie. Co prawda nie chciałam mieszkać pod jednym dachem z synową, ale cóż miałam zrobić. Liczyłam wciąż na to, że z synową uda nam się w końcu nawiązać chociażby i poprawne relacje.
Jak się jednak okazało, zamieszkała tutaj prawdziwa księżniczka. Syn był jej chłopcem na posyłki i ogólnie robił za nią wszystko, bo sama nie robiła zupełnie nic.
Mało tego, była dla mnie niegrzeczna i traktowała mnie jak służącą. Ja miałam już tego wszystkiego dość.
Po kolejnej kłótni między nami Monika zaczęła się pakować, a syn zażądał, abym przeprosiła jego ukochaną. Ja jednak nie zamierzałam tego robić. Poszli więc mieszkać do jej rodziców.
Od tego czasu ostrzegłam syna, że nie chcę synowej nawet na moim podwórku. Jeśli ma życzenie przyjść, to zapraszam, ale bez niej.
– Zawsze jesteśmy nierozłączni. Jeśli jej nie przyjmiesz, to znaczy, że nie chcesz przyjąć także i mnie – powiedział mi mój syn.
Wyobraźcie sobie, że Karol nawet nie przyszedł na moje urodziny. Nie zamierzam jednak tańczyć do melodii synowej. Nie spodziewałam się takiego zachowania po moim synu, ale jakoś to przeżyję. Nie czuję się winna.