Mój mąż i ja wcześnie zdecydowaliśmy się na ślub. Mając po 20 lat zostaliśmy już rodzicami, a nasza córka ma teraz dwa latka.
Trzy lata małżeństwa to trzy lata piekła, cały ten czas użeram się z nim. Mój mąż i ja nieustannie się kłócimy i nie dochodzimy do kompromisów, nawet gdy byłam w ciąży, mój mąż nadal mnie dręczył. Jestem tym tak zmęczona, że nie potrafię opisać swojego stanu emocjonalnego.
Po urodzeniu córki nic się nie zmieniło i mąż czepia się mnie na każdym kroku o wszystko, mam tego wszystkiego dość, ale nie widzę innego wyjścia. Nie pije, nie bije mnie, ale nie ma do mnie wcale szacunku, jako do kobiety.
Pamiętam każde raniące słowo wypowiedziane do mnie, a ja nie mogę milczeć i udawać, że nic się nie stało. W naszym związku jest zbyt wiele zaniedbań i wiem, że ja też często przesadzam. Mąż lubi mnie obrażać, a ja nie potrafię zapomnieć o wszystkich obelgach i iść dalej, nie chce tak dalej żyć.
Poniża mnie nawet przy dziecku, nazywa grubą, głupią, niechlujną… A ostatnio zaczął powtarzać, że naciągnęłam go dziecko, chociaż byliśmy już razem przed ciążą.
Po takich oskarżeniach przeprasza i wycofuje swoje słowa, ale mam dość jego humorków. Celowo rani mnie w kłótniach i stara się zniszczyć mnie moralnie, a ja chcę być szczęśliwa i kochana, aby w pobliżu był prawdziwy mężczyzna, a nie jego podobieństwo. Nie mam w nim wcale wsparcia, nie mogę mu ufać i mieć spokoju ducha, którego tak bardzo brakuje.
Rozumiem, że jest mi z nim bardzo ciężko, ale kocham. I co robić? Boję się nawet myśleć o rozwodzie! Może powinnam dać mu czas? Bardzo bym chciała, żeby przyznał się do błędów i zaczął nad sobą pracować, ale czas płynie i nikt nie zwróci mi mojej młodości.